Chciałam tego bloga jakoś uratować, zmienić wygląd czy coś.. Ale w sumie postanowiłam, że założę coś nowego i zacznę od początku. Systematycznie i tematycznie. Cały czas pisałam o sobie.. Jasne, tam na tamtym blogu też jakieś notki będą o mnie, ale nie wszystkie. Szkoda mi tylko trochę tych 10.000 odwiedzin, no, ale to chyba tak ma być. Heheh, nie planowałam tego, ale tak jakoś mnie coś olśniło.
Zapraszam na mojego nowego bloga:
http://koszmarsenny.blogspot.com/
Liczę na to, że będziecie na nowego bloga zaglądać.
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Awesome as fuck.
Wczoraj byłam w Brodnicy na kilku koncertach. Z supportu fajnie grali Amarena
rockers. :) Nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć. Hm.. Wiem tylko tyle, że boli mnie
prawe ramię i kark. Po koncercie, gdy znalazłam się w domu o 23:40, położyłam się
na łóżku w swoim pokoju. Zaczęłam słuchać muzyki.. Między innymi My Chemical Romance
"Early sunsets over monroeville". Smutek mi przyszedł wraz z rozmyślaniem o swoim życiu. O wszystkich
moich błędach. Bardzo, ale to bardzo chciałabym móc cofnąć się w czasu i to wszystko zmienić.
Niestety tak się nie da. Stąd łzy spływały mi po policzkach. Rozmyślałam też nad osobą, z którą
zobaczę się za kilkanaście dni. Bardzo za tą osobą tęsknię. Przez to bardziej wsłuchiwałam się
w tekst piosenki, którą śpiewał Gerard Way. W brzmienie gitar na których grali
Mikey, Frank i Ray.. Tęskno też mi za tym zespołem. Po co oni się rozeszli? FANI TĘSKNIĄ.
To tyle z moich takich żalów. Zamówiłam sobie torbę do szkoły.
Teraz muszę iść za nią zapłacić przelewem i w najbliższym czasie jak przyniesie
mi ją listonosz to sfotografuję i wrzucę tutaj.
Pozdrawiam! :)
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
# Lose weight
:3 |
Jestem z siebie dumna. Zaczynam brać się za siebie i ćwiczyć. Oczywiście też pójdę na dietę. Będę jeść to samo, tzn prawie to samo co wcześniej i mniejsze porcje. Dokładnie jeszcze nie wiem co będę jadła w trakcie tego odchudzania.. Hmm.. Do Sylwestra chcę schudnąć tak z 30kg. Nie wiem czy mi się uda.. Niby mam prawie pół roku. Może dam radę. Tylko potrzebuję motywacji. Moglibyście mi, moi drodzy polecić jakąś skuteczną dietę i bez efektu jojo?
Notatka krótka, bo zbytnio weny nie mam, żeby coś mądrego napisać.
Zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam, Natalia
Notatka krótka, bo zbytnio weny nie mam, żeby coś mądrego napisać.
Zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam, Natalia
sobota, 3 sierpnia 2013
Carpe diem
Hej. :3
Wczoraj wraz z Karoliną urządziłyśmy sobie mały spacer do mojego chrzestnego.
Jako, że do tamtej miejscowości jest 7km od mojego domu.. Zmęczyłyśmy się nieźle, a zwłaszcza, że
Wczoraj wraz z Karoliną urządziłyśmy sobie mały spacer do mojego chrzestnego.
Jako, że do tamtej miejscowości jest 7km od mojego domu.. Zmęczyłyśmy się nieźle, a zwłaszcza, że
tak
gorąco było. Gdy byłyśmy na takiej długiej asfaltowej drodze.. która
właściwie to już prowadziła do tej wioski, robiłyśmy sobie zdjęcia.
Śmiesznie było. Cieszę się, że mogłam choć na chwilę zapomnieć o smutnej
rzeczywistości. Karolciu, dziękuję za wspaniały dziń. :*
Dzisiejszy dzień:
Więc tak, dzisiaj będę malować pokój, robić dokładny
porządek w moim pokoju. Jeśli efekt końcowy mnie zadowoli.. Umieszczę
zdjęcie mojego pokoju na tym blogu. :3
Pozdrawiam czytelników! :*
"Natalia weź zapozuj jakoś" |
I can't find my way home.. ♥ |
Taka ja krejzi z dzióbkiem. :D |
Nasze trampki :* |
Dobrze, że nic nie jechało.. :D |
POGO! POGOROGI <3 |
wtorek, 30 lipca 2013
The best day of my life - 18/06/13. GREEN DAY in ATLAS ARENA, Lodz (czesc opisowa)
Mimo, że to już ponad miesiąc minął od wspaniałego koncertu w Łodzi postanowiłam dać Wam relację z niego. Otóż odbyło się to od 2 godzinnego czekania na koncert, gdyż ja wraz z moją przyjaciółką Karoliną jechałyśmy z Działdowa o 5, byłyśmy w Łodzi Kaliskiej o 10:50. Później tułałyśmy się po Łodzi, żeby znaleźć transport na ulicę Janka Krasickiego.. Co później okazało się, że to Ignacego Krasickiego.. Normalnie byłyśmy tak wkurzone, że dopiero przed 13 trafiłyśmy do hostelu.
Dobra, zbliża się 14.. Wychodzimy stamtąd na tramwaj, później przesiadka do autobusu.. No i pół godziny jazdy w stronę Dworca, bo zaraz przy dworcu znajduje się Atlas Arena. Dobra.. Jesteśmy już tak blisko, zaledwie kilka metrów od Atlas Areny. Pierwsza reakcja jaką miałyśmy to "O Boże, ile ludzi!".. Takie tłumy, ale gdyby nie Konrad Liszczyk i Karol Kidawa (członkowie zespołu First to last) pomogli nam przejść przez barierki i stać zaledwie kilka metrów od wejścia do Atlas Areny, to stałybyśmy na samym końcu tej długiej kolejki. Dlatego Karol i Konrad, serdecznie wam dziękuję.
Dalej, jeszcze 2 godziny czekania, aż zaczną nas wpuszczać do budynku. Aczkolwiek najgorsze było to, gdyż płyta i golden circle mieli stać pod wejściem 25 dobrze pamiętam.. Jakiś człowiek z organizacji wszedł i powiedział, że to nie to wejście i podał inne.. Wszyscy taka panika, połowa pobiegła pod tamte miejsca.. A za chwilę wraca ta sama osoba i mówi, że wejście 25 jest aktualne.. To wszyscy powiedzieli siarczyste "Ch*j Ci w d*pę".
Dobra, wybiła 18.. Wpuszczają nas do środka. Ludzie tak się pchali.. W dodatku było tak gorąco, a ani kropli wody.. Tzn stały jakieś wody, ale to nie były moje i Karoliny. Kontynuując.. Tak umierałam z pragnienia, że wzięłam sobie czyjąś wodę ze zgrzewki i piłam.. Karolina pyta się mnie:
-A skąd Ty masz tę wodę?
- Stała, to sobie wzięłam. :D
Będąc już wewnątrz AA*, schodzimy po takich schodach i biegiem pod barierki na płycie. Świetne miejsce miałyśmy, wszystko prawie, że widziałam. ^^ Dodam, że z zakręconą wodą nie można było wchodzić, musiała być odkręcona.. Ale gdzie tu, jak ludzie się pchają, to bym porozlewała.. Od razu śmiem stwierdzić, że organizacja była do kitu. Po godzinie czekania wybiła już 19 i wchodzi Support: All Time Low. Z okazji urodzin Jack'a to śpiewali Happy Birthday to you. I on powiedział, że jeszcze nigdy nie sypiał z polską dziewczyną, ale zapewne po wtorku to się zmieniło, heheh. :D
Na zegarkach wybiła już 20:00.. Zaczyna się ściemniać.. Rozświetliły się lampki, które tworzyły napis GREEN DAY. Nareszcie z głośników słychać 99 revolutions.. Nagle wybiega Billie Joe.. Tłum zaczął się bardziej pchać.. Reszta chłopaków, czyli Mike i Tré zajmują swoje miejsca. No i zaczyna się koncert! Było świetnie dodam już któryś tam raz z rzędu. Powiem też, że było strasznie duszno tam i po 30min tak mi się pić chciało, myślałam, że zgon tam zaliczę. W końcu, nie patrząc już czyja woda tam stoi.. Wzięłam ją sobie, bo przy barierkach były takie "podesty", żeby ochrona mogła wyciągnąć mdlejących ludzi, to tam stała woda czyjaś, ale już nie patrzyłam na to.. Spragniona byłam, ale nie tylko ja. Osoby w pobliżu mnie także.
Po godzinie koncertu, Ci z organizacji zaczęli myśleć to dawali wodę ludziom.. To tyle w kwestii wody.
Doczekałam się ulubionej piosenki: "Stray heart".. A płakałam przy "Wake me up when september ends", "Missing you" i "Brutal love". Co do akcji fanów: Wręczyliśmy flagę Polski Billiemu z naszymi zdjęciami, moje jest jest zaznaczone w kółko. Przy piosence "King for a day" kucaliśmy.. Tak fajnie było.
Kontynuując - to był najpiękniejszy dzień w moim życiu.
My dream come true. ♥
Dobra, zbliża się 14.. Wychodzimy stamtąd na tramwaj, później przesiadka do autobusu.. No i pół godziny jazdy w stronę Dworca, bo zaraz przy dworcu znajduje się Atlas Arena. Dobra.. Jesteśmy już tak blisko, zaledwie kilka metrów od Atlas Areny. Pierwsza reakcja jaką miałyśmy to "O Boże, ile ludzi!".. Takie tłumy, ale gdyby nie Konrad Liszczyk i Karol Kidawa (członkowie zespołu First to last) pomogli nam przejść przez barierki i stać zaledwie kilka metrów od wejścia do Atlas Areny, to stałybyśmy na samym końcu tej długiej kolejki. Dlatego Karol i Konrad, serdecznie wam dziękuję.
Dalej, jeszcze 2 godziny czekania, aż zaczną nas wpuszczać do budynku. Aczkolwiek najgorsze było to, gdyż płyta i golden circle mieli stać pod wejściem 25 dobrze pamiętam.. Jakiś człowiek z organizacji wszedł i powiedział, że to nie to wejście i podał inne.. Wszyscy taka panika, połowa pobiegła pod tamte miejsca.. A za chwilę wraca ta sama osoba i mówi, że wejście 25 jest aktualne.. To wszyscy powiedzieli siarczyste "Ch*j Ci w d*pę".
Dobra, wybiła 18.. Wpuszczają nas do środka. Ludzie tak się pchali.. W dodatku było tak gorąco, a ani kropli wody.. Tzn stały jakieś wody, ale to nie były moje i Karoliny. Kontynuując.. Tak umierałam z pragnienia, że wzięłam sobie czyjąś wodę ze zgrzewki i piłam.. Karolina pyta się mnie:
-A skąd Ty masz tę wodę?
- Stała, to sobie wzięłam. :D
Będąc już wewnątrz AA*, schodzimy po takich schodach i biegiem pod barierki na płycie. Świetne miejsce miałyśmy, wszystko prawie, że widziałam. ^^ Dodam, że z zakręconą wodą nie można było wchodzić, musiała być odkręcona.. Ale gdzie tu, jak ludzie się pchają, to bym porozlewała.. Od razu śmiem stwierdzić, że organizacja była do kitu. Po godzinie czekania wybiła już 19 i wchodzi Support: All Time Low. Z okazji urodzin Jack'a to śpiewali Happy Birthday to you. I on powiedział, że jeszcze nigdy nie sypiał z polską dziewczyną, ale zapewne po wtorku to się zmieniło, heheh. :D
Na zegarkach wybiła już 20:00.. Zaczyna się ściemniać.. Rozświetliły się lampki, które tworzyły napis GREEN DAY. Nareszcie z głośników słychać 99 revolutions.. Nagle wybiega Billie Joe.. Tłum zaczął się bardziej pchać.. Reszta chłopaków, czyli Mike i Tré zajmują swoje miejsca. No i zaczyna się koncert! Było świetnie dodam już któryś tam raz z rzędu. Powiem też, że było strasznie duszno tam i po 30min tak mi się pić chciało, myślałam, że zgon tam zaliczę. W końcu, nie patrząc już czyja woda tam stoi.. Wzięłam ją sobie, bo przy barierkach były takie "podesty", żeby ochrona mogła wyciągnąć mdlejących ludzi, to tam stała woda czyjaś, ale już nie patrzyłam na to.. Spragniona byłam, ale nie tylko ja. Osoby w pobliżu mnie także.
Po godzinie koncertu, Ci z organizacji zaczęli myśleć to dawali wodę ludziom.. To tyle w kwestii wody.
Doczekałam się ulubionej piosenki: "Stray heart".. A płakałam przy "Wake me up when september ends", "Missing you" i "Brutal love". Co do akcji fanów: Wręczyliśmy flagę Polski Billiemu z naszymi zdjęciami, moje jest jest zaznaczone w kółko. Przy piosence "King for a day" kucaliśmy.. Tak fajnie było.
Kontynuując - to był najpiękniejszy dzień w moim życiu.
My dream come true. ♥
AA - Atlas Arena
poniedziałek, 29 lipca 2013
Holiday.
Ave.
Te wakacje zapowiadały się bardzo ciekawie.. Ale przez jeden błąd.. taki mały błąd.. wszystko się popsuło. Sama nie wiem, co podkusiło Cię, żeby zrobić tę głupotę. Teraz tak samo jak dla mnie i dla Ciebie.. już nie będzie tak fajnie, bo nie zobaczymy się do końca wakacji.. Do dnia moich urodzin. No, smutno, przykro i w ogóle takie wakacje teraz są "bo są". Tak jak to powiedział mój kuzyn: "Czuję się, jakby te wakacje.. to był taki dłuższy weekend, bo nic ciekawego się nie dzieje". Ot, co! Były chwile radości, melanży, złości.. Ale na pewno więcej przeważało tych dobrych sytuacji, niż tych złych. Tęskno mi za tym głupkiem, nie zobaczę go do 30 sierpnia.. Dla sprostowania: urodziny mam 29/08, ale wyprawiam 30/08 wraz z moją przyjaciółką Karoliną. A tak baj de łej.. To już miesiąc wakacji minął! Ale najgorszy paradoks, bo póki mojemu kuzynowi skończy się kara.. To jeszcze 2-3dni i szkoła.. W połowie sierpnia muszę załatwić sobie, w którym kościele będę miała bierzmowanie.. Jezu, to już 3 klasa. Dlaczego to tak szybko zleciało? Ja tu baluję itd, ale jednak czas leci. Czas pomyśleć bardziej dojrzale. No to cóż ja mogę powiedzieć jeszcze na temat moich wakacji. Trochę się popsuły, bo bez Ciemka to nie ma śmiechu. Tzn jest, ale nie trwa on tak długo, jak z nim. Kontynuując.. To praktycznie siedzę cały czas w domu i do mnie znajomi przychodzą, ale też przymuł jest bez niego. No.. i od czasu do czasu nad jezioro pojadę. :) To chyba tyle czym chciałam się z Wami podzielić.. Szkoda, że już nikt.. nikt tutaj nie zagląda. No, ale jeśli ktoś jednak to przeczytał. To życzę udanego drugiego miesiąca wakacji. Pozdrawiam, Natalia!
Te wakacje zapowiadały się bardzo ciekawie.. Ale przez jeden błąd.. taki mały błąd.. wszystko się popsuło. Sama nie wiem, co podkusiło Cię, żeby zrobić tę głupotę. Teraz tak samo jak dla mnie i dla Ciebie.. już nie będzie tak fajnie, bo nie zobaczymy się do końca wakacji.. Do dnia moich urodzin. No, smutno, przykro i w ogóle takie wakacje teraz są "bo są". Tak jak to powiedział mój kuzyn: "Czuję się, jakby te wakacje.. to był taki dłuższy weekend, bo nic ciekawego się nie dzieje". Ot, co! Były chwile radości, melanży, złości.. Ale na pewno więcej przeważało tych dobrych sytuacji, niż tych złych. Tęskno mi za tym głupkiem, nie zobaczę go do 30 sierpnia.. Dla sprostowania: urodziny mam 29/08, ale wyprawiam 30/08 wraz z moją przyjaciółką Karoliną. A tak baj de łej.. To już miesiąc wakacji minął! Ale najgorszy paradoks, bo póki mojemu kuzynowi skończy się kara.. To jeszcze 2-3dni i szkoła.. W połowie sierpnia muszę załatwić sobie, w którym kościele będę miała bierzmowanie.. Jezu, to już 3 klasa. Dlaczego to tak szybko zleciało? Ja tu baluję itd, ale jednak czas leci. Czas pomyśleć bardziej dojrzale. No to cóż ja mogę powiedzieć jeszcze na temat moich wakacji. Trochę się popsuły, bo bez Ciemka to nie ma śmiechu. Tzn jest, ale nie trwa on tak długo, jak z nim. Kontynuując.. To praktycznie siedzę cały czas w domu i do mnie znajomi przychodzą, ale też przymuł jest bez niego. No.. i od czasu do czasu nad jezioro pojadę. :) To chyba tyle czym chciałam się z Wami podzielić.. Szkoda, że już nikt.. nikt tutaj nie zagląda. No, ale jeśli ktoś jednak to przeczytał. To życzę udanego drugiego miesiąca wakacji. Pozdrawiam, Natalia!
poniedziałek, 17 czerwca 2013
Can you give me glass of water? 'Cause I'm too weak to... live
Ostatnio bardzo dużo pozmieniało się w moim życiu. Czy na lepsze? Czy
gorsze? Sama nie wiem. Wiem, że jutro muszę wstać o 03:30, aby się
ogarnąć i zdążyć na pociąg, który mam o 5:10 do Łodzi na koncert Green
Day. Ogrom mojego szczęścia jest bezcenny. Co do moich ocen i
pseudo-zagrożeń.. Wszystko ładnie pozaliczałam. Z biologii mam 3,
chociaż proponowane było 1/2, więc wtf? Chociaż cieszę się z tego faktu.
To tak krótkie zaczerpnięcie na temat szkoły. Hmm.. Od czasu ostatniego
postu.. zmieniłam się. Wdałam się w towarzystwo męskie. Sami chłopacy
mnie otaczają. I jestem jedyną dziewczyną w tym towarzystwie. Świetnie,
nie? Nie wiem, czy mam pozwolenie zdradzać ich imiona, aczkolwiek j*bie
mnie to i tak napiszę. c: Trzymam się z Norbertem, Przemkiem (kuzyn),
Bartkiem, Krystianem, Mateuszem, Piotrkiem iii to chyba wszyscy, ale
przeważnie trzymam się z pierwszą czwórką z wymienionych. Może to nie
jest zbyt interesująca notatka. To już na tyle, postanowiłam się zmienić, teraz
oceny popoprawiane, więc będę miała więcej czasu, aby coś zamieszczać na
tym blogu. :) God bless you!
Happysad - Łydka
piątek, 26 kwietnia 2013
Fałszywa przyjaźń.
Mimo, że Ty odwróciłaś się ode mnie, obiecując 'góry złote'. To ja i tak na tym zyskałam. Teraz wiem, że muszę uważać w życiu na takie oszustki jak Ty. Nie ma już miejsca dla Ciebie w moim życiu.
Dawno nic nie pisałam, bo chciałam się zająć troszeczkę swoimi sprawami,
przepraszam, że tę przerwę zrobiłam bez poinformowania Was. Nie obiecuję, że
będę pisać systematycznie. Ogólnie nie wiem o czym mam pisać, żeby tutaj działo się
coś ciekawego. Może po prostu jestem typem... niepopularnej, przeciętnej dziewczyny, ktora
będę pisać systematycznie. Ogólnie nie wiem o czym mam pisać, żeby tutaj działo się
coś ciekawego. Może po prostu jestem typem... niepopularnej, przeciętnej dziewczyny, ktora
może tylko pomarzyć o rozgłosie i popularności w internecie...
To chyba tyle. Nie wiem czy ktoś tu jeszcze zagląda.
To chyba tyle. Nie wiem czy ktoś tu jeszcze zagląda.
God bless you.
czwartek, 18 kwietnia 2013
Divorced
Kiedy miałam 10 lat nie wiedziałam jeszcze co to świat. Myślałam, że tu wszystko jest takie proste. Jednak ogromnie się myliłam. Dożywszy 15 lat śmiem stwierdzić, iż życie wymaga wielu poświęceń i trudnych wyborów. Wszystko po to, aby godnie być i żyć tu w tym kraju.. świecie. Teraz przypominam sobie jak nie dowierzałam starszym, bardziej doświadczonym osobom, tylko w myślach zakpiłam i mówiłam ,,moje życie będzie usłane różami''. Taak.. Po trzech latach "coś" zaczęło się psuć w rodzinie. Tzn. niszczyło się od dawna, aż w końcu musiało się rozpaść. Mówię tu o rozwodzie moich rodziców.
Ja.. wówczas dwunastolatka.. a właściwie już prawie trzynastolatka.. Doznałam ogromnego ciosu w serce. Jak może poczuć się dziecko w okresie dojrzewania i tzw. buntu? Okropnie! W głowie pytania "Co zrobiłam nie tak? Kogo wybrać? Z kim zamieszkać? Przecież mamę i tatę kocham tak samo".. To była trudna decyzja i czas mnie poganiał.. Przecież niedługo rozprawa sądowa o rozwód.. W sumie to nie była tzn. była moja decyzja, ale rodzice stali się wtedy zanadto mili.. i tak jakby na wszystko pozwalali.. Wiem, wiem chcieli mnie jakoś przekupić. Decyzja była naprawdę trudna, ale klamka już zapadła. Zamieszkałam z tatą. Czy dobrze zrobiłam?
Po dwóch latach mogę tylko powiedzieć "i tak, i nie". Z jednej strony mimo, że mam 15lat to tęsknię za mamą. Jeszcze w czasie 2011r-czerwiec 2012r widywałam się z nią normalnie, ale od czerwca ubiegłego roku do teraz to widziałam ją zaledwie raz. Tylko raz w październiku. Teraz... znów jest we Francji i w dodatku nasz kontakt się jeszcze bardziej popsuł.
Wiem co czują dzieci i nastolatkowie, których rodzice się rozwodzą. Wiem, że są ludzie, którzy takiej tęsknoty nie okazują, ale gdzieś tam w głębi duszy tęsknią za przeszłością, która odeszła bezpowrotnie.
~ Wpis z mojego prywatnego pamiętnika. 17/04/13r.
Ja.. wówczas dwunastolatka.. a właściwie już prawie trzynastolatka.. Doznałam ogromnego ciosu w serce. Jak może poczuć się dziecko w okresie dojrzewania i tzw. buntu? Okropnie! W głowie pytania "Co zrobiłam nie tak? Kogo wybrać? Z kim zamieszkać? Przecież mamę i tatę kocham tak samo".. To była trudna decyzja i czas mnie poganiał.. Przecież niedługo rozprawa sądowa o rozwód.. W sumie to nie była tzn. była moja decyzja, ale rodzice stali się wtedy zanadto mili.. i tak jakby na wszystko pozwalali.. Wiem, wiem chcieli mnie jakoś przekupić. Decyzja była naprawdę trudna, ale klamka już zapadła. Zamieszkałam z tatą. Czy dobrze zrobiłam?
Po dwóch latach mogę tylko powiedzieć "i tak, i nie". Z jednej strony mimo, że mam 15lat to tęsknię za mamą. Jeszcze w czasie 2011r-czerwiec 2012r widywałam się z nią normalnie, ale od czerwca ubiegłego roku do teraz to widziałam ją zaledwie raz. Tylko raz w październiku. Teraz... znów jest we Francji i w dodatku nasz kontakt się jeszcze bardziej popsuł.
Wiem co czują dzieci i nastolatkowie, których rodzice się rozwodzą. Wiem, że są ludzie, którzy takiej tęsknoty nie okazują, ale gdzieś tam w głębi duszy tęsknią za przeszłością, która odeszła bezpowrotnie.
~ Wpis z mojego prywatnego pamiętnika. 17/04/13r.
wtorek, 26 marca 2013
..One day I'll lose this fight.
Cześć.
Tego dnia do jakichś specjalnie super nie zaliczę. Trochę dziwny
ten dzień był. Po szkole wybrałam się na łąki z koleżankami, bo chciały popalić.
Spoczi, ja też popaliłam 'troszkę'.. Mniejsza z tym, obiecałam sobie nie palić, a
teraz łamię swoje obietnice.. Zła ja.. Na muzyce nauczycielka wyznaczyła kilka osób w tym
mnie, żeby zrobić prezentację pt. "Polska muzyka rockowa". Jaram się, bo najlepiej
czuję się w tym temacie, w ogóle słucham rocka.. Coma, dżem, myslovitz, akurat, strachy na lachy, pidżama porno, perfect, rotten bark, tune.. No po prostu mam w czym wybierać!
Zrobię tak, skoro to ma być na 4 zespoły i mogą być współczesne i te starsze, to postanowiłam zrobić kompromis i 2 zespoły starsze oraz te współcześniejsze, które zostały
Zrobię tak, skoro to ma być na 4 zespoły i mogą być współczesne i te starsze, to postanowiłam zrobić kompromis i 2 zespoły starsze oraz te współcześniejsze, które zostały
założone w latach 00's. Także teraz uwielbiam panią od muzyki. :D
Teraz to ja idę odrabiać lekcje i pogram w sims 2 ^-^
My Chemical Romance - The light behind your eyes
Żegnam wszystkich moich przyjaciół
Każdego z nich spotkał tragiczny koniec
Z każdym mijającym dniem
Kłamałbym gdybym nie powiedział
Że tęsknię za nimi tej nocy
I gdyby tylko wiedzieli
To, co chcę teraz powiedzieć
Gdybym mógł być z tobą tej nocy
Zaśpiewałbym ci do snu
Nigdy bym im nie pozwolił zabrać światła zza twoich oczu
Pewnego dnia przegram tę walkę
Kiedy zgaśniemy w ciemnościach
Tylko pamiętaj, by zawsze płonąć tak jasno
Bądźcie silni i chwyćcie moją rękę
Przyjdzie na nas czas, zrozumiesz
Wszyscy dzisiaj się pożegnamy
I przykro mi, że skończy się to w ten sposób
Jeśli obiecasz, że nie będziesz płakać
Powiem ci to, co zawsze chciałem powiedzieć
Gdybym mógł być z tobą tej nocy
Zaśpiewałbym ci do snu
Nigdy bym im nie pozwolił zabrać światła zza twoich oczu
Pewnego dnia przegram tę walkę
Nigdy nie zanikaj w ciemnościach
Tylko pamiętaj, by zawsze płonąć tak jasno
Światło zza twoich oczu
Światło zza twoich...
Czasami musimy stać się silniejsi
A ty nie możesz być silniejsza w ciemności
Gdy już mnie nie będzie
Musisz być silniejsza i..
I gdybym mógł być z tobą tej nocy
Zaśpiewałbym ci do snu
Nigdy bym im nie pozwolił zabrać światła zza twoich oczu
Nie udało mi się i przegrałem tę walkę
Nigdy nie zanikaj w ciemnościach
Tylko pamiętaj, by zawsze płonąć jasno
Teraz to ja idę odrabiać lekcje i pogram w sims 2 ^-^
My Chemical Romance - The light behind your eyes
Żegnam wszystkich moich przyjaciół
Każdego z nich spotkał tragiczny koniec
Z każdym mijającym dniem
Kłamałbym gdybym nie powiedział
Że tęsknię za nimi tej nocy
I gdyby tylko wiedzieli
To, co chcę teraz powiedzieć
Gdybym mógł być z tobą tej nocy
Zaśpiewałbym ci do snu
Nigdy bym im nie pozwolił zabrać światła zza twoich oczu
Pewnego dnia przegram tę walkę
Kiedy zgaśniemy w ciemnościach
Tylko pamiętaj, by zawsze płonąć tak jasno
Bądźcie silni i chwyćcie moją rękę
Przyjdzie na nas czas, zrozumiesz
Wszyscy dzisiaj się pożegnamy
I przykro mi, że skończy się to w ten sposób
Jeśli obiecasz, że nie będziesz płakać
Powiem ci to, co zawsze chciałem powiedzieć
Gdybym mógł być z tobą tej nocy
Zaśpiewałbym ci do snu
Nigdy bym im nie pozwolił zabrać światła zza twoich oczu
Pewnego dnia przegram tę walkę
Nigdy nie zanikaj w ciemnościach
Tylko pamiętaj, by zawsze płonąć tak jasno
Światło zza twoich oczu
Światło zza twoich...
Czasami musimy stać się silniejsi
A ty nie możesz być silniejsza w ciemności
Gdy już mnie nie będzie
Musisz być silniejsza i..
I gdybym mógł być z tobą tej nocy
Zaśpiewałbym ci do snu
Nigdy bym im nie pozwolił zabrać światła zza twoich oczu
Nie udało mi się i przegrałem tę walkę
Nigdy nie zanikaj w ciemnościach
Tylko pamiętaj, by zawsze płonąć jasno
poniedziałek, 25 marca 2013
A Vigil, On Birds and Glass.
Notka na szybko, bo jeszcze muszę napisać wypracowanie na religię.
Co ja robiłam przez 2 godziny! Masakra, obijałam się - niedobrze, bardzo niedobrze!
Dobra, do rzeczy. Chcę tu dać list pożegnalny Gerarda, tzn. on sam twierdzi, iż
nie potrafi pisać takowych listów, toteż uważa, że on nie jest pożegnalny.
Naprawdę, bardzo mnie wzruszył ten list.
Obserwacja - o ptaku i szkle
Obudziłem się dziś rano ciągle śpiący, a raczej jeszcze nie do końca siebie świadomy. Słońce zaglądało przez okna, dotykając mojej twarzy i wtedy ogarnął mnie głęboki smutek, nagle przywracając mnie do życia i uświadomiłem sobie – My Chemical Romance zakończył działalność.
Zszedłem na dół, aby zrobić jedyną rzecz, która mogła pomóc mi odzyskać spokój – przyrządziłem kawę.
Zaczęła się parzyć w tej ciszy, która zdarza się tylko o poranku i będąc jedynym, który już wstał, wyszedłem z domu, pozostawiając za sobą otwarte drzwi. Rozejrzałem się i zacząłem oddychać. Wszystko wyglądało tak samo – piękny dzień.
Kiedy odwróciłem się, żeby wejść z powrotem do domu, usłyszałem z niego ćwierkanie i szelest. I wtedy zauważyłem, że mały, brązowy ptaszek wleciał do biblioteki. Oczywiście spanikowałem. Wiedziałem, że muszę bezpiecznie go uwolnić i przywrócić porządek rzeczy w naszym domu, i że z całą pewnością nie może on z nami zamieszkać. Ścigałem go (wciąż zakładając, że on to on <a nie ona – przyp. tłum.>) do mojego gabinetu, w którym mam ogromne okna.
Właśnie wtedy, na całe szczęście, usłyszałem na schodach kroki Lindsey, i ona, z jej naturalnym opanowaniem, chwyciła koc i wkroczyła do gabinetu. Ptak był niemożliwy do pochwycenia, więc zacząłem otwierać okna po stronie Lindsay, ale okazało się, że są podwójne. Ptak zaczął obijać się o szkło, ciągle i ciągle, w różnych kierunkach.
Pac.
Pac.
Pac!
Usłyszałem kolejne kroki, to Bandit zbiegała po schodach, ciesząc się kolejnym dniem. Jej wejście w całą sytuację wywołało spory chaos (ponieważ ona była bardzo podekscytowana spotkaniem ptaka) i tak się stało, że zaczęliśmy ścigać ptaszka do salonu. Wiedząc, że tam sytuacja może stać się nieciekawa, z uwagi na wysoki sufit i belki na nim, otworzyłem frontowe drzwi, podczas gdy Lindsey zrobiła, co mogła, aby zachęcić naszego nowego przyjaciela do wyjścia. Po chwili namawiania, fruwania i ćwierkania, złym nawrocie w kierunku biblioteki i krótkim pożegnaniu z Bandit, po prostu wyskoczył za drzwi i odleciał przy piątym podfrunięciu. Ucieszyliśmy się.
Już nie byłem smutny.
Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale przestałem być smutny w chwili, w której ten ptaszek wkroczył do mojego życia, ponieważ było coś, co musiało zostać zrobione, małe stworzenie, któremu należało pomóc i je uratować. Zamknąłem drzwi. Postanowiłem napisać list, który zawsze wiedziałem, że kiedyś napiszę.
Zazwyczaj w mojej naturze jest bycie abstrakcyjnym, ukrytym na widoku lub w ogóle nigdzie. Zawsze czułem, że sztuka, którą tworzę (sam czy z przyjaciółmi) zawiera wszystkie moje intencje, kiedy wykonana była należycie, i to nie wymaga wyjaśnień. To po prostu nie w mojej naturze tłumaczyć się, wyjaśniać czy usprawiedliwiać jakiekolwiek moje działania, których podjąłem się w skutek ich przemyślenia z czystym umysłem, z całą moją szczerością.
Zawsze czułem, że jeśli nastąpi koniec tego zespołu, sytuacja będzie inna. Byłbym tajemniczy w jego istnieniu, a otwarty przy jego śmierci.
Najczystsze czyny przychodzą z prawdy, nie z przymusu. I prawdą w tej kwestii jest to, że kocham każdego z was.
Tak więc, jeśli czytacie to i rzuci to trochę światła na cokolwiek, czy mój osobisty wzgląd i uczucia na ten temat, jest to z miłości, wzajemnej i wspólnej, nie z obowiązku.
Miłość.
To zawsze było moją intencją.
My Chemical Romance: 2001-2013
Byliśmy spektakularni.
Wiedziałem to przy każdym koncercie, czułem to za każdym razem bez zewnętrznego potwierdzenia.
Były pewne zgrzyty, czasami nasz używany sprzęt psuł się, czasami nie miałem głosu- i tak byliśmy świetni. Wiara w to uczyniła nas tym, kim byliśmy, ale także wiele innych rzeczy, każda z nich istotna- A każda z tych rzeczy, która uczyniła nas świetnymi, była także rzeczą, która doprowadziła do naszego końca-
Fikcja. Spory. Tworzenie. Destrukcja. Protest. Agresja. Ambicja. Serce. Nienawiść. Odwaga. Złośliwość. Piękno. Desperacja. MIŁOŚĆ. Strach. Blask. Słabość. Nadzieja.
Fatalizm.
To ostatnie jest bardzo istotne. My Chemical Romance miał, od samego początku, zwyczaj szkodzenia w kierunku bezpiecznym. Niszczycielskie narzędzie, które powinno zapobiec lub zaprzestać pewnych wydarzeń, miało zdetonować. Wiedziałem o tej “usterce” już wiele tygodni przed rozpoczęciem jej działania.
Osobiście ogarnąłem to, ponieważ, znów, to czyniło nas idealnymi. Idealna maszyna, piękna, jednak świadoma swego działania. Zobowiązana do wyłączenia zanim stanie się zagrożeniem. Aby ochronić ideę- za wszelką cenę. Prawdopodobnie brzmi to jak żywcem wyrwane ze stron czterokolorowego komiksu i o to właśnie chodzi. Żadnego kompromisu. Żadnego ustępstwa. Żadnego pieprzonego gówna.
Tym jest dla mnie rock and roll. A ja wierzę w rock and rolla.
Nie wstydziłem się tego, komu to powiedziałem: nie prasie, nie fanom, nie bliskim. To jest w tekstach, to jest przekomarzanie się. Często obserwowałem dziennikarzy chichoczących na wspomnienie o tym, zakładających, że jestem melodramatyczny i szukam sensacji (w ich obronie podkreślam, że zazwyczaj byłem ubrany jak lider apokaliptycznej orkiestry marszowej w podartym fartuchu szpitalnym i z twarzą pokrytą ekspresyjnym makijażem, więc w porządku).
Wciąż nie jestem pewny, czy mechanizm działał prawidłowo, ponieważ to nie był wybuch, tylko powolny proces. Ale efekt jest ten sam, z tego samego powodu-
Kiedy nadszedł czas, kończymy.
Ważne jest dla nas, aby zrozumieć, że opinia czy to jest czy nie jest ten czas nie pochodzi od publiczności. Ponownie, to chronienie idei dla dobra publiczności. Wiele zespołów czekało na wyraźne potwierdzenie, że czas odejść, takie jak sprzedaż biletów, pozycje w sondażach, wygwizdy i butelki z moczem, które dla nas nie mają wpływu i które zazwyczaj nadchodzą za późno.
Powinno się to wiedzieć w swoim bycie, jeśli słucha się prawdy wewnątrz siebie. A wewnętrzny głos staje się głośniejszy niż muzyka.
<W tym miejscu robię przerwę, żeby ugościć starych przyjaciół, z których wszyscy w jakiś sposób byli pomocni na początku tego zespołu. Rozmawiamy o dawnych dniach, rozmawiamy o muzyce, rozmawiamy o nowych rzeczach. Śmiejemy się i pijemy dietetyczną colę. Żegnamy się, wracam do łóżka, aby wznowić pisanie porannego listu, co następuje->
Teraz-
Jest wiele powodów, które doprowadziły do końca My Chemical Romance. Główna przyczyna nie jest ważna, tak jak posłańcy- ale wiadomość, znów jak zawsze, jest ważną rzeczą. Ale żeby nie było wątpliwości- to jest moja ocena, moje powody i moje uczucia. I mogę was zapewnić, że nie było żadnego podziału, kłótni, niepowodzenia, wypadku, łotra czy noża wbitego w plecy, który by to spowodował, powtarzam, to nie była niczyja wina, działo się to po cichu, czy zdawaliśmy sobie z tego sprawę czy nie, na długo przed jakimikolwiek sensacjami, skandalami czy plotkami.
Nie było żadnego blasku chwały w gradzie kul…
Jestem za kulisami w Asbury Park, New Jersey. Jest sobota, 19 maja 2012 i dreptam za wielką, czarną kurtyną, która kieruje na scenę. Czuję, jak bryza z oceanu okrąża mnie i patrzę na moje ramiona, które pokryte są świeżym bandażem z powodu przegranej walki, jaką toczę z wysypką cieplną, która była tajemniczym problemem w ostatnich miesiącach. Zazwyczaj nie jestem zdenerwowany przed koncertem, jednak teraz zdecydowanie odczuwam motyle w brzuchu przez większość czasu. Coś się zmieniło- przenika mnie dziwna trwoga, która jest moim zdaniem szóstym zmysłem, który odczuwa się w ostatnich chwilach życia. Moje źrenice zwężyły się i przestałem mrugać. Moje ciało jest lodowate.
Dostajemy znak, aby wejść na scenę.
Koncert jest… dobry. Nie świetny, nie zły, po prostu dobry. Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę, nie jest ogromna liczba ludzi przed nami, a coś po lewej- brzeg i bezmiar oceanu. O wiele bardziej błękitny niż zapamiętałem jako chłopiec. Niebo jest po prostu wibrujące. Śpiewam, na pół automatycznie, a coś jest nie tak.
Gram. Nigdy nie gram na scenie, nawet jeśli wydaje się, że tak robię, nawet jeśli przesadzam lub wygłaszam monolog. Nagle stałem się bardzo świadomy samego siebie, prawie jakbym obudził się ze snu. Zaczynam ruszać się szybciej, bardziej wściekle, brawurowo- próbując strząsnąć z siebie to uczucie- ale jedyne, co osiągnąłem, to cisza. Wzmacniacze, aplauz, wszystko zdawało się cichnąć.
Wszystkim, co pozostało, był wewnętrzny głos, który słyszałem bardzo wyraźnie. Nie musiał on krzyczeć- szeptał, mówiąc do mnie krótko, przejrzyście i uprzejmie- to, co musiał powiedzieć.
Co powiedział, to pozostanie między mną a nim.
Zignorowałem go, przez co kolejne miesiące były dla mnie pełne cierpienia- byłem pusty, przestałem słuchać muzyki, nie podniosłem ołówka, zacząłem popadać w stare nawyki. Całe ożywienie, które zazwyczaj widziałem, straciło nasycenie. Zagubiony. Zwykłem widzieć we wszystkim sztukę lub magię, szczególnie w rzeczach doczesnych- umiejętność ta popadła w ruinę.
Powoli, po tym jak wyrządziłem sobie wystarczająco dużo krzywd, zacząłem wydostawać się z tej dziury. Czysty. Kiedy mi się to udało, jedyną rzeczą, jaka we mnie pozostała, był ten głos, a po raz drugi w moim życiu już go nie zignorowałem- ponieważ był to mój głos.
Jest wiele ról, jakie każdy z nas odgrywa w tym zakończeniu. Możemy być życzliwi, nieżyczliwi, sympatyczni, dwulicowi, żartobliwi, pochmurni, być ofiarami-
To ostatnie, znowu, jest ważne. Nigdy nie uważałem się za ofiarę, moi towarzysze też nie, ani fani- zwłaszcza nie oni. Dla nas przyjęcie takiej postawy równałoby się z potwierdzeniem wszystkiego, co wypisywały o nas tabloidy. Co ważniejsze, to zupełnie nie trafia w sedno zespołu. A czego się nauczyliśmy?
Z honorem, integralnością, zakończeniem i na naszych własnych warunkach- zamykamy drzwi.
A inne się otwierają-
Tego ranka obudziłem się wcześnie. Szybko umyłem zęby, włożyłem jakieś luźne dżinsy i wskoczyłem do samochodu. Powoli jechałem drogą 405 poprzez poranną mgłę na parking w Palo Vaerde, gdzie miałem się spotkać z miłym dżentelmenem imieniem Norm. Był to starszy zdeklarowany hippis, ale miał w sobie energię szesnastolatka z garażowego zespołu rockowego. Celem spotkania było przekazanie wzmacniacza w moje posiadanie. Niedawno zamówiłem u niego ten wzmacniacz i oboje zgodziliśmy się, że przesyłka mogłaby uszkodzić rurki- był więc on tak miły, żeby spotkać się ze mną w połowie drogi.
Wzmacniacz Fender Princeton z roku 1965, bez pogłosu. Piękne, małe urządzenie.
Pokazał mi wszystkie niuanse, głośnik, wtyczkę bez uziemienia, oryginalną etykietę i kredowy znak mężczyzny czy kobiety, która go zbudowała-
“Ten wzmacniacz mówi” powiedział.
Uśmiechnąłem się.
Wypiliśmy kawę, rozmawiając o przetwornikach ze złotej folii i życiu. Siedzieliśmy w samochodzie i graliśmy sobie wzajemnie muzykę, którą stworzyliśmy. Pożegnaliśmy się, obiecując sobie, że zostaniemy w kontakcie, i wróciłem do domu.
Kiedy zaczynałem My Chemical Romance, rozpoczynałem siedząc w piwnicy moich rodziców, podnosząc instrument, który na długo opuściłem- gitarę. Był to Fender Mexican Stratocaster z lat ‘90, w kolorze błękitu Spokojnego Jeziora, jednak w swej młodości zadecydowałem, że jest zbyt czysta i ładna, więc obiłem ją tak, że spod błękitu, który powinien ją pokrywać, widać było trochę czerwonej farby. Gdy dodałem odrobinę taśmy izolacyjnej, była akceptowalna. Podłączyłem ją do niewielkiego wzmacniacza Crate z wbudowanym zniekształceniem i zacząłem pierwsze chwyty Skylines and Turnstiles.
Wciąż mam tą gitarę, znajduje się koło The Princeton.
Ma głos i chciałbym usłyszeć, co ma do powiedzenia.
Na zakończenie chciałbym podziękować każdemu jednemu fanowi. Nauczyłem się od was, być może więcej niż wam się wydaje, że nauczyliście się ode mnie. Jedyne, czego żałuję, jest to, że jestem beznadziejny z imionami i okropny z pożegnaniami. Ale nigdy nie zapominam twarzy ani uczucia- i to pozostanie mi po każdym z was.
Czuję Miłość.
Czuję miłość do was, naszej obsługi, naszej ekipy i do każdego człowieka, z którym dzieliłem zespół i scenę-
Ray. Mikey. Frank. Matt. Bob. James. Todd. Cortez. Tucker. Pete. Michael. Jarrod.
Jako iż pożegnania mi nie wychodzą, nie chcę, żeby było to pożegnanie. Ale pozostawię was z jedną ostatnią rzeczą-
My Chemical Romance jest zakończone. Ale nie może umrzeć.
Jest żywe we mnie, w chłopakach, i jest żywe w każdym z was.
Zawsze to wiedziałem i wydaje mi się, że wy też.
Ponieważ to nie jest zespół-
to jest idea.
Kocham,
Gerard
~It's just beautiful, and I cry when I read this.~
Good Night everyone! :*
Obserwacja - o ptaku i szkle
Obudziłem się dziś rano ciągle śpiący, a raczej jeszcze nie do końca siebie świadomy. Słońce zaglądało przez okna, dotykając mojej twarzy i wtedy ogarnął mnie głęboki smutek, nagle przywracając mnie do życia i uświadomiłem sobie – My Chemical Romance zakończył działalność.
Zszedłem na dół, aby zrobić jedyną rzecz, która mogła pomóc mi odzyskać spokój – przyrządziłem kawę.
Zaczęła się parzyć w tej ciszy, która zdarza się tylko o poranku i będąc jedynym, który już wstał, wyszedłem z domu, pozostawiając za sobą otwarte drzwi. Rozejrzałem się i zacząłem oddychać. Wszystko wyglądało tak samo – piękny dzień.
Kiedy odwróciłem się, żeby wejść z powrotem do domu, usłyszałem z niego ćwierkanie i szelest. I wtedy zauważyłem, że mały, brązowy ptaszek wleciał do biblioteki. Oczywiście spanikowałem. Wiedziałem, że muszę bezpiecznie go uwolnić i przywrócić porządek rzeczy w naszym domu, i że z całą pewnością nie może on z nami zamieszkać. Ścigałem go (wciąż zakładając, że on to on <a nie ona – przyp. tłum.>) do mojego gabinetu, w którym mam ogromne okna.
Właśnie wtedy, na całe szczęście, usłyszałem na schodach kroki Lindsey, i ona, z jej naturalnym opanowaniem, chwyciła koc i wkroczyła do gabinetu. Ptak był niemożliwy do pochwycenia, więc zacząłem otwierać okna po stronie Lindsay, ale okazało się, że są podwójne. Ptak zaczął obijać się o szkło, ciągle i ciągle, w różnych kierunkach.
Pac.
Pac.
Pac!
Usłyszałem kolejne kroki, to Bandit zbiegała po schodach, ciesząc się kolejnym dniem. Jej wejście w całą sytuację wywołało spory chaos (ponieważ ona była bardzo podekscytowana spotkaniem ptaka) i tak się stało, że zaczęliśmy ścigać ptaszka do salonu. Wiedząc, że tam sytuacja może stać się nieciekawa, z uwagi na wysoki sufit i belki na nim, otworzyłem frontowe drzwi, podczas gdy Lindsey zrobiła, co mogła, aby zachęcić naszego nowego przyjaciela do wyjścia. Po chwili namawiania, fruwania i ćwierkania, złym nawrocie w kierunku biblioteki i krótkim pożegnaniu z Bandit, po prostu wyskoczył za drzwi i odleciał przy piątym podfrunięciu. Ucieszyliśmy się.
Już nie byłem smutny.
Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale przestałem być smutny w chwili, w której ten ptaszek wkroczył do mojego życia, ponieważ było coś, co musiało zostać zrobione, małe stworzenie, któremu należało pomóc i je uratować. Zamknąłem drzwi. Postanowiłem napisać list, który zawsze wiedziałem, że kiedyś napiszę.
Zazwyczaj w mojej naturze jest bycie abstrakcyjnym, ukrytym na widoku lub w ogóle nigdzie. Zawsze czułem, że sztuka, którą tworzę (sam czy z przyjaciółmi) zawiera wszystkie moje intencje, kiedy wykonana była należycie, i to nie wymaga wyjaśnień. To po prostu nie w mojej naturze tłumaczyć się, wyjaśniać czy usprawiedliwiać jakiekolwiek moje działania, których podjąłem się w skutek ich przemyślenia z czystym umysłem, z całą moją szczerością.
Zawsze czułem, że jeśli nastąpi koniec tego zespołu, sytuacja będzie inna. Byłbym tajemniczy w jego istnieniu, a otwarty przy jego śmierci.
Najczystsze czyny przychodzą z prawdy, nie z przymusu. I prawdą w tej kwestii jest to, że kocham każdego z was.
Tak więc, jeśli czytacie to i rzuci to trochę światła na cokolwiek, czy mój osobisty wzgląd i uczucia na ten temat, jest to z miłości, wzajemnej i wspólnej, nie z obowiązku.
Miłość.
To zawsze było moją intencją.
My Chemical Romance: 2001-2013
Byliśmy spektakularni.
Wiedziałem to przy każdym koncercie, czułem to za każdym razem bez zewnętrznego potwierdzenia.
Były pewne zgrzyty, czasami nasz używany sprzęt psuł się, czasami nie miałem głosu- i tak byliśmy świetni. Wiara w to uczyniła nas tym, kim byliśmy, ale także wiele innych rzeczy, każda z nich istotna- A każda z tych rzeczy, która uczyniła nas świetnymi, była także rzeczą, która doprowadziła do naszego końca-
Fikcja. Spory. Tworzenie. Destrukcja. Protest. Agresja. Ambicja. Serce. Nienawiść. Odwaga. Złośliwość. Piękno. Desperacja. MIŁOŚĆ. Strach. Blask. Słabość. Nadzieja.
Fatalizm.
To ostatnie jest bardzo istotne. My Chemical Romance miał, od samego początku, zwyczaj szkodzenia w kierunku bezpiecznym. Niszczycielskie narzędzie, które powinno zapobiec lub zaprzestać pewnych wydarzeń, miało zdetonować. Wiedziałem o tej “usterce” już wiele tygodni przed rozpoczęciem jej działania.
Osobiście ogarnąłem to, ponieważ, znów, to czyniło nas idealnymi. Idealna maszyna, piękna, jednak świadoma swego działania. Zobowiązana do wyłączenia zanim stanie się zagrożeniem. Aby ochronić ideę- za wszelką cenę. Prawdopodobnie brzmi to jak żywcem wyrwane ze stron czterokolorowego komiksu i o to właśnie chodzi. Żadnego kompromisu. Żadnego ustępstwa. Żadnego pieprzonego gówna.
Tym jest dla mnie rock and roll. A ja wierzę w rock and rolla.
Nie wstydziłem się tego, komu to powiedziałem: nie prasie, nie fanom, nie bliskim. To jest w tekstach, to jest przekomarzanie się. Często obserwowałem dziennikarzy chichoczących na wspomnienie o tym, zakładających, że jestem melodramatyczny i szukam sensacji (w ich obronie podkreślam, że zazwyczaj byłem ubrany jak lider apokaliptycznej orkiestry marszowej w podartym fartuchu szpitalnym i z twarzą pokrytą ekspresyjnym makijażem, więc w porządku).
Wciąż nie jestem pewny, czy mechanizm działał prawidłowo, ponieważ to nie był wybuch, tylko powolny proces. Ale efekt jest ten sam, z tego samego powodu-
Kiedy nadszedł czas, kończymy.
Ważne jest dla nas, aby zrozumieć, że opinia czy to jest czy nie jest ten czas nie pochodzi od publiczności. Ponownie, to chronienie idei dla dobra publiczności. Wiele zespołów czekało na wyraźne potwierdzenie, że czas odejść, takie jak sprzedaż biletów, pozycje w sondażach, wygwizdy i butelki z moczem, które dla nas nie mają wpływu i które zazwyczaj nadchodzą za późno.
Powinno się to wiedzieć w swoim bycie, jeśli słucha się prawdy wewnątrz siebie. A wewnętrzny głos staje się głośniejszy niż muzyka.
<W tym miejscu robię przerwę, żeby ugościć starych przyjaciół, z których wszyscy w jakiś sposób byli pomocni na początku tego zespołu. Rozmawiamy o dawnych dniach, rozmawiamy o muzyce, rozmawiamy o nowych rzeczach. Śmiejemy się i pijemy dietetyczną colę. Żegnamy się, wracam do łóżka, aby wznowić pisanie porannego listu, co następuje->
Teraz-
Jest wiele powodów, które doprowadziły do końca My Chemical Romance. Główna przyczyna nie jest ważna, tak jak posłańcy- ale wiadomość, znów jak zawsze, jest ważną rzeczą. Ale żeby nie było wątpliwości- to jest moja ocena, moje powody i moje uczucia. I mogę was zapewnić, że nie było żadnego podziału, kłótni, niepowodzenia, wypadku, łotra czy noża wbitego w plecy, który by to spowodował, powtarzam, to nie była niczyja wina, działo się to po cichu, czy zdawaliśmy sobie z tego sprawę czy nie, na długo przed jakimikolwiek sensacjami, skandalami czy plotkami.
Nie było żadnego blasku chwały w gradzie kul…
Jestem za kulisami w Asbury Park, New Jersey. Jest sobota, 19 maja 2012 i dreptam za wielką, czarną kurtyną, która kieruje na scenę. Czuję, jak bryza z oceanu okrąża mnie i patrzę na moje ramiona, które pokryte są świeżym bandażem z powodu przegranej walki, jaką toczę z wysypką cieplną, która była tajemniczym problemem w ostatnich miesiącach. Zazwyczaj nie jestem zdenerwowany przed koncertem, jednak teraz zdecydowanie odczuwam motyle w brzuchu przez większość czasu. Coś się zmieniło- przenika mnie dziwna trwoga, która jest moim zdaniem szóstym zmysłem, który odczuwa się w ostatnich chwilach życia. Moje źrenice zwężyły się i przestałem mrugać. Moje ciało jest lodowate.
Dostajemy znak, aby wejść na scenę.
Koncert jest… dobry. Nie świetny, nie zły, po prostu dobry. Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę, nie jest ogromna liczba ludzi przed nami, a coś po lewej- brzeg i bezmiar oceanu. O wiele bardziej błękitny niż zapamiętałem jako chłopiec. Niebo jest po prostu wibrujące. Śpiewam, na pół automatycznie, a coś jest nie tak.
Gram. Nigdy nie gram na scenie, nawet jeśli wydaje się, że tak robię, nawet jeśli przesadzam lub wygłaszam monolog. Nagle stałem się bardzo świadomy samego siebie, prawie jakbym obudził się ze snu. Zaczynam ruszać się szybciej, bardziej wściekle, brawurowo- próbując strząsnąć z siebie to uczucie- ale jedyne, co osiągnąłem, to cisza. Wzmacniacze, aplauz, wszystko zdawało się cichnąć.
Wszystkim, co pozostało, był wewnętrzny głos, który słyszałem bardzo wyraźnie. Nie musiał on krzyczeć- szeptał, mówiąc do mnie krótko, przejrzyście i uprzejmie- to, co musiał powiedzieć.
Co powiedział, to pozostanie między mną a nim.
Zignorowałem go, przez co kolejne miesiące były dla mnie pełne cierpienia- byłem pusty, przestałem słuchać muzyki, nie podniosłem ołówka, zacząłem popadać w stare nawyki. Całe ożywienie, które zazwyczaj widziałem, straciło nasycenie. Zagubiony. Zwykłem widzieć we wszystkim sztukę lub magię, szczególnie w rzeczach doczesnych- umiejętność ta popadła w ruinę.
Powoli, po tym jak wyrządziłem sobie wystarczająco dużo krzywd, zacząłem wydostawać się z tej dziury. Czysty. Kiedy mi się to udało, jedyną rzeczą, jaka we mnie pozostała, był ten głos, a po raz drugi w moim życiu już go nie zignorowałem- ponieważ był to mój głos.
Jest wiele ról, jakie każdy z nas odgrywa w tym zakończeniu. Możemy być życzliwi, nieżyczliwi, sympatyczni, dwulicowi, żartobliwi, pochmurni, być ofiarami-
To ostatnie, znowu, jest ważne. Nigdy nie uważałem się za ofiarę, moi towarzysze też nie, ani fani- zwłaszcza nie oni. Dla nas przyjęcie takiej postawy równałoby się z potwierdzeniem wszystkiego, co wypisywały o nas tabloidy. Co ważniejsze, to zupełnie nie trafia w sedno zespołu. A czego się nauczyliśmy?
Z honorem, integralnością, zakończeniem i na naszych własnych warunkach- zamykamy drzwi.
A inne się otwierają-
Tego ranka obudziłem się wcześnie. Szybko umyłem zęby, włożyłem jakieś luźne dżinsy i wskoczyłem do samochodu. Powoli jechałem drogą 405 poprzez poranną mgłę na parking w Palo Vaerde, gdzie miałem się spotkać z miłym dżentelmenem imieniem Norm. Był to starszy zdeklarowany hippis, ale miał w sobie energię szesnastolatka z garażowego zespołu rockowego. Celem spotkania było przekazanie wzmacniacza w moje posiadanie. Niedawno zamówiłem u niego ten wzmacniacz i oboje zgodziliśmy się, że przesyłka mogłaby uszkodzić rurki- był więc on tak miły, żeby spotkać się ze mną w połowie drogi.
Wzmacniacz Fender Princeton z roku 1965, bez pogłosu. Piękne, małe urządzenie.
Pokazał mi wszystkie niuanse, głośnik, wtyczkę bez uziemienia, oryginalną etykietę i kredowy znak mężczyzny czy kobiety, która go zbudowała-
“Ten wzmacniacz mówi” powiedział.
Uśmiechnąłem się.
Wypiliśmy kawę, rozmawiając o przetwornikach ze złotej folii i życiu. Siedzieliśmy w samochodzie i graliśmy sobie wzajemnie muzykę, którą stworzyliśmy. Pożegnaliśmy się, obiecując sobie, że zostaniemy w kontakcie, i wróciłem do domu.
Kiedy zaczynałem My Chemical Romance, rozpoczynałem siedząc w piwnicy moich rodziców, podnosząc instrument, który na długo opuściłem- gitarę. Był to Fender Mexican Stratocaster z lat ‘90, w kolorze błękitu Spokojnego Jeziora, jednak w swej młodości zadecydowałem, że jest zbyt czysta i ładna, więc obiłem ją tak, że spod błękitu, który powinien ją pokrywać, widać było trochę czerwonej farby. Gdy dodałem odrobinę taśmy izolacyjnej, była akceptowalna. Podłączyłem ją do niewielkiego wzmacniacza Crate z wbudowanym zniekształceniem i zacząłem pierwsze chwyty Skylines and Turnstiles.
Wciąż mam tą gitarę, znajduje się koło The Princeton.
Ma głos i chciałbym usłyszeć, co ma do powiedzenia.
Na zakończenie chciałbym podziękować każdemu jednemu fanowi. Nauczyłem się od was, być może więcej niż wam się wydaje, że nauczyliście się ode mnie. Jedyne, czego żałuję, jest to, że jestem beznadziejny z imionami i okropny z pożegnaniami. Ale nigdy nie zapominam twarzy ani uczucia- i to pozostanie mi po każdym z was.
Czuję Miłość.
Czuję miłość do was, naszej obsługi, naszej ekipy i do każdego człowieka, z którym dzieliłem zespół i scenę-
Ray. Mikey. Frank. Matt. Bob. James. Todd. Cortez. Tucker. Pete. Michael. Jarrod.
Jako iż pożegnania mi nie wychodzą, nie chcę, żeby było to pożegnanie. Ale pozostawię was z jedną ostatnią rzeczą-
My Chemical Romance jest zakończone. Ale nie może umrzeć.
Jest żywe we mnie, w chłopakach, i jest żywe w każdym z was.
Zawsze to wiedziałem i wydaje mi się, że wy też.
Ponieważ to nie jest zespół-
to jest idea.
Kocham,
Gerard
~It's just beautiful, and I cry when I read this.~
Good Night everyone! :*
niedziela, 24 marca 2013
Trampki New Age
Witam!
Postanowiłam napisać co nieco o trampkach z firmy New Age.
Z początku miałam "problem", zastanawiałam się jakie kupić trampki.
Converse czy New Age. Zapewne jest tutaj dużo zwolenników Converse, ale
Z początku miałam "problem", zastanawiałam się jakie kupić trampki.
Converse czy New Age. Zapewne jest tutaj dużo zwolenników Converse, ale
ja powiem, że mimo niskiej ceny ta firma robi naprawdę doskonałe trampki.. i solidnie.
Tanie nie znaczy gorsze. :)Ceny tych trampek wahają się od 69-79zł.
Chcę powiedzieć, że firma New Age robi ładne trampki, a oto kilka zdjęć ich obuwia.
Trampki "za kostkę".
Trampki "niskie"
Skate, ale mnie osobiście przypominają "vans"
Firma ta stosuje również ciekawe wzory dla trampek za kostkę, a oto kilka z nich:
Posiadają również trampki z płaską podeszwą.
Smutna wiadomość dla fanów My Chemical Romance..
Zespół zakończył swoją działalność.. Oto wiadomość od nich:
Friday March 22, 2013 |
Posted by: MCR
Being in this band for the past 12 years has been a true blessing. We've gotten to go places we never knew we would. We've been able to see and experience things we never imagined possible. We've shared the stage with people we admire, people we look up to, and best of all, our friends. And now, like all great things, it has come time for it to end. Thanks for all of your support, and for being part of the adventure.
My Chemical Romance
tłumaczenie:
Założenie tego zespołu 12 lat temu było prawdziwym błogosławieństwem. Byliśmy w miejscach, o których nie myśleliśmy, że będziemy. Mogliśmy zobaczyć i doświadczyć rzeczy, o których nawet nie marzyliśmy. Dzieliliśmy scenę z ludźmi, których podziwiamy, którzy byli naszymi autorytetami i co najważniejsze, z naszymi przyjaciółmi. A teraz, tak jak wszystkie wspaniałe rzeczy, nadszedł czas to zakończyć. Dziękujemy za całe wasze wsparcie i za bycie częścią tej przygody.
My Chemical Romance
JA SIĘ Z TYM POGODZIĆ NIE MOGĘ!
To jeszcze do mnie nie dotarło.. :C
czwartek, 21 marca 2013
Lazy day, everyday o.e
Cześć.
Co u Was? U mnie codziennie są leniwe dni
Co u Was? U mnie codziennie są leniwe dni
jestem chora i nie mogę nic zrobić, serio nic, bo to kaszel, katar.. gorączka.
Włączyłam notebooka tylko po to, żeby dać po sobie znać, że jeszcze żyję. Przez
Włączyłam notebooka tylko po to, żeby dać po sobie znać, że jeszcze żyję. Przez
to przeziębienie zaczęłam dużo oglądać telewizji, a właściwie kanału TLC.
Nie wiem co jeszcze mogę Wam powiedzieć. Zastanawiam się o czym mogłabym
Nie wiem co jeszcze mogę Wam powiedzieć. Zastanawiam się o czym mogłabym
prowadzić tego bloga, bo pisać tak o sobie to z czasem nudzi.
Prosiłabym o propozycje tematów, naprawdę byłabym wdzięczna.
Teraz idę zaparzyć herbatę i pod kołdrę.
Pa! :)
Prosiłabym o propozycje tematów, naprawdę byłabym wdzięczna.
Teraz idę zaparzyć herbatę i pod kołdrę.
Pa! :)
sobota, 16 marca 2013
Przeziebienie...
~Dzień dobry
Dawno nie byłam chora to teraz mam. Źle się czuję i nie mogę nic zrobić, co planowałam
Dawno nie byłam chora to teraz mam. Źle się czuję i nie mogę nic zrobić, co planowałam
na ten czas, kiedy to mam 'wolne'. Od poniedziałku do środy mam rekolekcje,
także miałabym 5 dni wolnego (licząc weekend).
Muszę się kurować, bo w czwartek mam sprawdzian z angielskiego,
Muszę się kurować, bo w czwartek mam sprawdzian z angielskiego,
pytać będzie na chemii, mam pokazać prezentacje na niemiecki... i to wszystko w czwartek!
To tyle 'about me'.
Samobójcy.
To tyle 'about me'.
Samobójcy.
Właśnie, ciekawię się jakie wy macie zdanie o samobójcach.
Wg. mnie to ludzie, którzy dużo przeszli, naprawdę baaaardzo dużo przeszli,
ale poddali się. Próbowali walczyć z problemami życiowymi, które każdy z nas
jakieś ma. Nie ma (chyba) człowieka na świecie "czystego" bez problemów.
Niektórzy z nimi [problemami] zacięcie walczą, nie poddają się. Trwają dalejna tym świecie. Wracając do samobójców, ja nie powiedziałabym, że oni są odchyłami, marginesami społecznymi.. Nie! Po prostu, tych ludzi problemy za bardzo przerosły, chcieli mieć 'święty spokój'... Ale czy na pewno go zaznają? No, w sumie tak, a co z ich bliskimi? Bliscy ludzie ewentualnego samobójcy będą się obwiniać, że to przez nich, że nie powstrzymali.. Lepiej żyć, chociażby ze względu na bliskich, którzy kochają, mocno kochają...
"Szczerze to ja nie rozumiem samobójców, bo żeby żyć trzeba mieć odwagę, a samobójcy to tchórze, tchórze i narcystyczni egoiści, którzy myślą, że wszystko kręci się wokół nich, jak można odebrać sobie najcenniejszy skarb jaki się ma, jak można zrobić sobie to i zrobić to najbliższym ludziom? Ja tego nie rozumiem i nie chcę tego rozumieć, przecież życie jest po to, żeby dawać jak najwięcej innym ludziom"
Niektórzy z nimi [problemami] zacięcie walczą, nie poddają się. Trwają dalejna tym świecie. Wracając do samobójców, ja nie powiedziałabym, że oni są odchyłami, marginesami społecznymi.. Nie! Po prostu, tych ludzi problemy za bardzo przerosły, chcieli mieć 'święty spokój'... Ale czy na pewno go zaznają? No, w sumie tak, a co z ich bliskimi? Bliscy ludzie ewentualnego samobójcy będą się obwiniać, że to przez nich, że nie powstrzymali.. Lepiej żyć, chociażby ze względu na bliskich, którzy kochają, mocno kochają...
"Szczerze to ja nie rozumiem samobójców, bo żeby żyć trzeba mieć odwagę, a samobójcy to tchórze, tchórze i narcystyczni egoiści, którzy myślą, że wszystko kręci się wokół nich, jak można odebrać sobie najcenniejszy skarb jaki się ma, jak można zrobić sobie to i zrobić to najbliższym ludziom? Ja tego nie rozumiem i nie chcę tego rozumieć, przecież życie jest po to, żeby dawać jak najwięcej innym ludziom"
~Sala Samobójców, Dominik Santorski |
PAMIĘTAJCIE!
Bez względu na wszystko, co jest, czy to dobre, czy nie.. Żyjcie!
Cieszcie się życiem. Bo jest ono jedyne, wyjątkowe...
To tyle co chciałam Wam powiedzieć. Do następnej notki, pa!
środa, 13 marca 2013
Zmeczona tym wszystkim.. :v
Już mnie ten tydzień męczy, mimo, że to środek szkolnego
tygodnia jest. Dosyć tego. Jeszcze czeka mnie jutro 7 lekcji...
W piątek o chwalmy pana kończę o 12:30. :3
Chociaż pewnie będę musiała zostać w piątek dłużej, żeby zaliczyć
W piątek o chwalmy pana kończę o 12:30. :3
Chociaż pewnie będę musiała zostać w piątek dłużej, żeby zaliczyć
pracę klasową z.. Właśnie, z..? Mam do wyboru wos, czy fizyka..
Ale chyba fizykę bym wybrała, żeby mieć to z głowy.
A 22 napisałabym z wos'u. xd
Dzisiaj nie wiem co mogę napisać.. Może zacznę pisać notki tematyczne..
A 22 napisałabym z wos'u. xd
Dzisiaj nie wiem co mogę napisać.. Może zacznę pisać notki tematyczne..
A teraz będę lecieć uczyć się. Już mam po szyję tych sprawdzianów itd.. :c
Pa! :*
Pa! :*
niedziela, 10 marca 2013
Powrót do przeszłości..
Witam.
Wczoraj miałam typowy.."powrót do dzieciństwa". Przyszli po mnie
Wczoraj miałam typowy.."powrót do dzieciństwa". Przyszli po mnie
Bartek z Gabrysią.. Ja się przyszykowałam, ubrałam:
ciemne rurki
koszulkę Black Icon
ciemne rurki
koszulkę Black Icon
czarne trampki New Age
czarny płaszczyk :3
Pociągnęłam usta pomadką ochronną o przyjemnym, słodkim zapachu..
Kredką zrobiłam kreski na dolnych powiekach, podkręciłam rzęsy na maskarze..
Wyruszyłam na dwór..
Z początku chciałyśmy się z Gabi pozbyć Bartka, bo grał nam na nerwy i się z nim
czarny płaszczyk :3
Pociągnęłam usta pomadką ochronną o przyjemnym, słodkim zapachu..
Kredką zrobiłam kreski na dolnych powiekach, podkręciłam rzęsy na maskarze..
Wyruszyłam na dwór..
Z początku chciałyśmy się z Gabi pozbyć Bartka, bo grał nam na nerwy i się z nim
biłam, serio.. Sam się zaczynał, a ja się tylko broniłam robiąc uniki. xdd
Postanowiliśmy przejść się na spacer, a jednak poszliśmy do naszej starej szkoły - do podstawówki, do trójki. Tam na boisku, czy jak to tam.. Były namalowane klasy.. To ja z Gabi grałyśmy sobie w klasy. Dosyć ciekawie było.. Później poszliśmy w stronę orlika, który
Postanowiliśmy przejść się na spacer, a jednak poszliśmy do naszej starej szkoły - do podstawówki, do trójki. Tam na boisku, czy jak to tam.. Były namalowane klasy.. To ja z Gabi grałyśmy sobie w klasy. Dosyć ciekawie było.. Później poszliśmy w stronę orlika, który
też jest położony na terenie szkoły.. Jako, że tam leżała "samotna" piłka. Postanowiliśmy
ją pożyczyć i pograć sobie.. Ja stałam na bramce, a oni strzelali i tak się zamienialiśmy.
Później, jak nam się już to znudziło, a graliśmy z jakieś 30 min.. Gabrysia poszła do obok stojącego placu zabaw, serio, tylko wyjść za ogrodzenie, a tam placyk zabaw.
Po chwili dołączyłam do niej i razem z nią bujałam się na tej huśtawce. Niska była strasznie
Później, jak nam się już to znudziło, a graliśmy z jakieś 30 min.. Gabrysia poszła do obok stojącego placu zabaw, serio, tylko wyjść za ogrodzenie, a tam placyk zabaw.
Po chwili dołączyłam do niej i razem z nią bujałam się na tej huśtawce. Niska była strasznie
cały czas stopami zadzierałam o podłoże. xd
Później razem z nią wgramoliłyśmy się na zjeżdżalnię.. I tam siedziałyśmy, bo to
Później razem z nią wgramoliłyśmy się na zjeżdżalnię.. I tam siedziałyśmy, bo to
jako tako osłaniało nas przed wiatrem... a nie powiem, zimno było wtedy.
To Gabi usiadła na schodek, ja na niższy i się przytuliłam do niej, a właściwie do jej
To Gabi usiadła na schodek, ja na niższy i się przytuliłam do niej, a właściwie do jej
kolan, bo zimno było, a już nie wiedziałyśmy jak utworzyć ciepła.. Następnie Kaczor do nas wbija, tzn Bartek. Ten mnie obejmuje... a ja czułam się 'confused' ._.
Ogólnie jak się tak bawiło i grało to to można uznać za taki mały powrót do dzieciństwa.
Ogólnie jak się tak bawiło i grało to to można uznać za taki mały powrót do dzieciństwa.
:)
Dzisiaj odpoczywam po tejże niedzieli. Obejrzałam sobie epokę lodowcową.. chyba 3 część, później Mrs. Doubtfire i tak przymulam, chyba się zdrzemnę, albo nie wiem co...
Bym zapomniała:
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO PANOWIE! :)
To ja uciekam..
Dzisiaj odpoczywam po tejże niedzieli. Obejrzałam sobie epokę lodowcową.. chyba 3 część, później Mrs. Doubtfire i tak przymulam, chyba się zdrzemnę, albo nie wiem co...
Bym zapomniała:
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO PANOWIE! :)
To ja uciekam..
Pa! :)
JEŚLI PISZECIE LINKI DO SWOICH BLOGÓW W KOMENTARZACH, MACIE 100% PEWNOŚCI, ŻE ZAGLĄDAM I CZYTAM.
piątek, 8 marca 2013
Zima znów wraca.. -.-
Nareszcie piątek, piąteczek, piątunio i po próbnych egzaminach. c:
Angielski (czyli dzisiejszy) był jako tako prosty, najgorzej
było wczoraj, bo ta matma i w ogóle..
No, dzisiaj 8 marca i dzień kobiet, jako, że jestem młodą
kobietą dostałam różę od kolegów z klasy i tulipana od mojego taty.
Ode mnie życzenia dla wszystkich kobiet i młodych kobiet, wszystkiego najlepszego
w dniu waszego (i mojego) święta. :3
Dzisiaj po szkole wybrałam się do Mławy w celu zakupu jakichś ubrań w sklepie
Dzisiaj po szkole wybrałam się do Mławy w celu zakupu jakichś ubrań w sklepie
mojej siostry, u której mam wieelkie zniżki. :)
Tylko trochę się podenerwowałam na przystanku autobusowym.
Tylko trochę się podenerwowałam na przystanku autobusowym.
Miał być o 14:10.. Nie ma, jest 20 po 2 i jakiś wycieczkowy przyjeżdża, a ja jakieś
wtf?!
Potem czekam.. Jedzie jakichś, wpycham sie pierwsza i mowie "Do Mławy poproszę."
Kierowca mi odpowiada "To nie ten autobus." Ja już wnerwiona.. Dobra, miałam zamiar pójść
sobie do domu i napisać z bramki do siostry, że jedna nie przyjadę, bo autobusu nie ma. :v
No i tak jakaś moja cicha intuicja kazała mi poczekać.. Jedzie kolejny, było już 50 po 14.
Pomyślałam "Wejdę ostatnia i się spokojnie zapytam, czy do Mławy jedzie też".
Dobra, wchodzę.. Pytam, dzięki Bogu, że jedzie do Mławy.
Pomyślałam "Wejdę ostatnia i się spokojnie zapytam, czy do Mławy jedzie też".
Dobra, wchodzę.. Pytam, dzięki Bogu, że jedzie do Mławy.
Zapłaciłam za bilet, usiadłam i odetchnęłam z ulgą..
U siostry byłam ok. 15:20. Później zakupowy szał. :D
U siostry byłam ok. 15:20. Później zakupowy szał. :D
Powrót do domu bez problemowy, tylko strasznie zmarzłam :C
A teraz git. Herbatę piję, a o 22:00 idę po panią Anię do sklepu. ;)
Pa! :*
A teraz git. Herbatę piję, a o 22:00 idę po panią Anię do sklepu. ;)
Pa! :*
środa, 6 marca 2013
Wiosna się zbliża wielkimi krokami. c:
Witam.
Już 1 część testów za mną. Cieszę się, że humanistyczne
Już 1 część testów za mną. Cieszę się, że humanistyczne
już za mną. Jeszcze jutro matematyczno-przyrodnicze i pojutrze językowe testy. Niepotrzebnie wstawałam godzinę wcześniej, bo oni zamiast informatyki nosili krzesła na sale gimnastyczną, wrrr..
Heheh, mam cichą nadzieję, że po wczorajszej wpadce
Heheh, mam cichą nadzieję, że po wczorajszej wpadce
z pomyleniem numeru konta bankowego (już poprawieniem) w piątek dojdą do mnie
te trampki z new age. Mam zamiar w końcu wydrukować kilka zdjęć i poprzyklejać do mojej
szafki w szkole. W sumie to zdjęcia.. to będą zespołów, dwóch, które najbardziej lubię.. Ech, tzn
nie lubię podzielać na to, który lubię bardziej, a który mniej. Trudne to. Ale zdecydowałam, że do mojej
szafki przyczepię zdjęcia My Chemical Romance, Black Veil Brides.. Yhm, miały być dwa, a ja teraz
myślę jeszcze nad Green Day`em i Bring Me the Horizon.. Może jeszcze hm..
Jakiś obrazek, plan lekcji..
i będzie git :)
Jakiś obrazek, plan lekcji..
i będzie git :)
My Chemical Romance |
My Chemical Romance |
Black Veil Brides (od lewej: CC, Jake Pitts, Andy Biersack, Ash Purdy i Jinxx) 17.04.2013, klub Eskulap, Poznań |
Andrew Dennis Biersack <3 |
Tytuł albumu BvB |
Gerard Way, po prawej Mikey Way. |
Bring Me The Horizon |
A se jestę hipsterę. |
Green Day <3 18.06.2013 Atlas Area, Łódź. |
No właśnie, jak? :o |
Dobranoc :3
Subskrybuj:
Posty (Atom)