wtorek, 26 marca 2013

..One day I'll lose this fight.

Cześć.
Tego dnia do jakichś specjalnie super nie zaliczę. Trochę dziwny
ten dzień był. Po szkole wybrałam się na łąki z koleżankami, bo chciały popalić.
Spoczi, ja też popaliłam 'troszkę'..  Mniejsza z tym, obiecałam sobie nie palić, a
teraz łamię swoje obietnice.. Zła ja.. Na muzyce nauczycielka wyznaczyła kilka osób w tym 
mnie, żeby zrobić prezentację pt. "Polska muzyka rockowa". Jaram się, bo najlepiej
czuję się w tym temacie, w ogóle słucham rocka.. Coma, dżem, myslovitz, akurat, strachy na lachy, pidżama porno, perfect, rotten bark, tune.. No po prostu mam w czym wybierać!
Zrobię tak, skoro to ma być na 4 zespoły i mogą być współczesne i te starsze, to postanowiłam zrobić kompromis i 2 zespoły starsze oraz te współcześniejsze, które zostały

założone w latach 00's. Także teraz uwielbiam panią od muzyki. :D
Teraz to ja idę odrabiać lekcje i pogram w sims 2 ^-^
My Chemical Romance -  The light behind your eyes
Żegnam wszystkich moich przyjaciół
Każdego z nich spotkał tragiczny koniec
Z każdym mijającym dniem
Kłamałbym gdybym nie powiedział
Że tęsknię za nimi tej nocy

I gdyby tylko wiedzieli
To, co chcę teraz powiedzieć
Gdybym mógł być z tobą tej nocy
Zaśpiewałbym ci do snu
Nigdy bym im nie pozwolił zabrać światła zza twoich oczu
Pewnego dnia przegram tę walkę
Kiedy zgaśniemy w ciemnościach
Tylko pamiętaj, by zawsze płonąć tak jasno

Bądźcie silni i chwyćcie moją rękę
Przyjdzie na nas czas, zrozumiesz
Wszyscy dzisiaj się pożegnamy
I przykro mi, że skończy się to w ten sposób
Jeśli obiecasz, że nie będziesz płakać
Powiem ci to, co zawsze chciałem powiedzieć

Gdybym mógł być z tobą tej nocy
Zaśpiewałbym ci do snu
Nigdy bym im nie pozwolił zabrać światła zza twoich oczu
Pewnego dnia przegram tę walkę
Nigdy nie zanikaj w ciemnościach
Tylko pamiętaj, by zawsze płonąć tak jasno

Światło zza twoich oczu
Światło zza twoich...

Czasami musimy stać się silniejsi
A ty nie możesz być silniejsza w ciemności
Gdy już mnie nie będzie
Musisz być silniejsza i..

I gdybym mógł być z tobą tej nocy
Zaśpiewałbym ci do snu
Nigdy bym im nie pozwolił zabrać światła zza twoich oczu
Nie udało mi się i przegrałem tę walkę
Nigdy nie zanikaj w ciemnościach
Tylko pamiętaj, by zawsze płonąć jasno




poniedziałek, 25 marca 2013

A Vigil, On Birds and Glass.

Notka na szybko, bo jeszcze muszę napisać wypracowanie na religię.
Co ja robiłam przez 2 godziny! Masakra, obijałam się - niedobrze, bardzo niedobrze!
Dobra, do rzeczy. Chcę tu dać list pożegnalny Gerarda, tzn. on sam twierdzi, iż
nie potrafi pisać takowych listów, toteż uważa, że on nie jest pożegnalny.
Naprawdę, bardzo mnie wzruszył ten list.

Obserwacja - o ptaku i szkle
Obudziłem się dziś rano ciągle śpiący, a raczej jeszcze nie do końca siebie świadomy. Słońce zaglądało przez okna, dotykając mojej twarzy i wtedy ogarnął mnie głęboki smutek, nagle przywracając mnie do życia i uświadomiłem sobie – My Chemical Romance zakończył działalność.

Zszedłem na dół, aby zrobić jedyną rzecz, która mogła pomóc mi odzyskać spokój – przyrządziłem kawę.

Zaczęła się parzyć w tej ciszy, która zdarza się tylko o poranku i będąc jedynym, który już wstał, wyszedłem z domu, pozostawiając za sobą otwarte drzwi. Rozejrzałem się i zacząłem oddychać. Wszystko wyglądało tak samo – piękny dzień.

Kiedy odwróciłem się, żeby wejść z powrotem do domu, usłyszałem z niego ćwierkanie i szelest. I wtedy zauważyłem, że mały, brązowy ptaszek wleciał do biblioteki. Oczywiście spanikowałem. Wiedziałem, że muszę bezpiecznie go uwolnić i przywrócić porządek rzeczy w naszym domu, i że z całą pewnością nie może on z nami zamieszkać. Ścigałem go (wciąż zakładając, że on to on <a nie ona – przyp. tłum.>) do mojego gabinetu, w którym mam ogromne okna.

Właśnie wtedy, na całe szczęście, usłyszałem na schodach kroki Lindsey, i ona, z jej naturalnym opanowaniem, chwyciła koc i wkroczyła do gabinetu. Ptak był niemożliwy do pochwycenia, więc zacząłem otwierać okna po stronie Lindsay, ale okazało się, że są podwójne. Ptak zaczął obijać się o szkło, ciągle i ciągle, w różnych kierunkach.

Pac.

Pac.

Pac!

Usłyszałem kolejne kroki, to Bandit zbiegała po schodach, ciesząc się kolejnym dniem. Jej wejście w całą sytuację wywołało spory chaos (ponieważ ona była bardzo podekscytowana spotkaniem ptaka) i tak się stało, że zaczęliśmy ścigać ptaszka do salonu. Wiedząc, że tam sytuacja może stać się nieciekawa, z uwagi na wysoki sufit i belki na nim, otworzyłem frontowe drzwi, podczas gdy Lindsey zrobiła, co mogła, aby zachęcić naszego nowego przyjaciela do wyjścia. Po chwili namawiania, fruwania i ćwierkania, złym nawrocie w kierunku biblioteki i krótkim pożegnaniu z Bandit, po prostu wyskoczył za drzwi i odleciał przy piątym podfrunięciu. Ucieszyliśmy się.

Już nie byłem smutny.

Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale przestałem być smutny w chwili, w której ten ptaszek wkroczył do mojego życia, ponieważ było coś, co musiało zostać zrobione, małe stworzenie, któremu należało pomóc i je uratować. Zamknąłem drzwi. Postanowiłem napisać list, który zawsze wiedziałem, że kiedyś napiszę.

Zazwyczaj w mojej naturze jest bycie abstrakcyjnym, ukrytym na widoku lub w ogóle nigdzie. Zawsze czułem, że sztuka, którą tworzę (sam czy z przyjaciółmi) zawiera wszystkie moje intencje, kiedy wykonana była należycie, i to nie wymaga wyjaśnień. To po prostu nie w mojej naturze tłumaczyć się, wyjaśniać czy usprawiedliwiać jakiekolwiek moje działania, których podjąłem się w skutek ich przemyślenia z czystym umysłem, z całą moją szczerością.

Zawsze czułem, że jeśli nastąpi koniec tego zespołu, sytuacja będzie inna. Byłbym tajemniczy w jego istnieniu, a otwarty przy jego śmierci.

Najczystsze czyny przychodzą z prawdy, nie z przymusu. I prawdą w tej kwestii jest to, że kocham każdego z was.

Tak więc, jeśli czytacie to i rzuci to trochę światła na cokolwiek, czy mój osobisty wzgląd i uczucia na ten temat, jest to z miłości, wzajemnej i wspólnej, nie z obowiązku.

Miłość.

To zawsze było moją intencją.



My Chemical Romance: 2001-2013



Byliśmy spektakularni.

Wiedziałem to przy każdym koncercie, czułem to za każdym razem bez zewnętrznego potwierdzenia.

Były pewne zgrzyty, czasami nasz używany sprzęt psuł się, czasami nie miałem głosu- i tak byliśmy świetni. Wiara w to uczyniła nas tym, kim byliśmy, ale także wiele innych rzeczy, każda z nich istotna- A każda z tych rzeczy, która uczyniła nas świetnymi, była także rzeczą, która doprowadziła do naszego końca-

Fikcja. Spory. Tworzenie. Destrukcja. Protest. Agresja. Ambicja. Serce. Nienawiść. Odwaga. Złośliwość. Piękno. Desperacja. MIŁOŚĆ. Strach. Blask. Słabość. Nadzieja.

Fatalizm.

To ostatnie jest bardzo istotne. My Chemical Romance miał, od samego początku, zwyczaj szkodzenia w kierunku bezpiecznym. Niszczycielskie narzędzie, które powinno zapobiec lub zaprzestać pewnych wydarzeń, miało zdetonować. Wiedziałem o tej “usterce” już wiele tygodni przed rozpoczęciem jej działania.

Osobiście ogarnąłem to, ponieważ, znów, to czyniło nas idealnymi. Idealna maszyna, piękna, jednak świadoma swego działania. Zobowiązana do wyłączenia zanim stanie się zagrożeniem. Aby ochronić ideę- za wszelką cenę. Prawdopodobnie brzmi to jak żywcem wyrwane ze stron czterokolorowego komiksu i o to właśnie chodzi. Żadnego kompromisu. Żadnego ustępstwa. Żadnego pieprzonego gówna.

Tym jest dla mnie rock and roll. A ja wierzę w rock and rolla.

Nie wstydziłem się tego, komu to powiedziałem: nie prasie, nie fanom, nie bliskim. To jest w tekstach, to jest przekomarzanie się. Często obserwowałem dziennikarzy chichoczących na wspomnienie o tym, zakładających, że jestem melodramatyczny i szukam sensacji (w ich obronie podkreślam, że zazwyczaj byłem ubrany jak lider apokaliptycznej orkiestry marszowej w podartym fartuchu szpitalnym i z twarzą pokrytą ekspresyjnym makijażem, więc w porządku).

Wciąż nie jestem pewny, czy mechanizm działał prawidłowo, ponieważ to nie był wybuch, tylko powolny proces. Ale efekt jest ten sam, z tego samego powodu-

Kiedy nadszedł czas, kończymy.

Ważne jest dla nas, aby zrozumieć, że opinia czy to jest czy nie jest ten czas nie pochodzi od publiczności. Ponownie, to chronienie idei dla dobra publiczności. Wiele zespołów czekało na wyraźne potwierdzenie, że czas odejść, takie jak sprzedaż biletów, pozycje w sondażach, wygwizdy i butelki z moczem, które dla nas nie mają wpływu i które zazwyczaj nadchodzą za późno.

Powinno się to wiedzieć w swoim bycie, jeśli słucha się prawdy wewnątrz siebie. A wewnętrzny głos staje się głośniejszy niż muzyka.

<W tym miejscu robię przerwę, żeby ugościć starych przyjaciół, z których wszyscy w jakiś sposób byli pomocni na początku tego zespołu. Rozmawiamy o dawnych dniach, rozmawiamy o muzyce, rozmawiamy o nowych rzeczach. Śmiejemy się i pijemy dietetyczną colę. Żegnamy się, wracam do łóżka, aby wznowić pisanie porannego listu, co następuje->

Teraz-

Jest wiele powodów, które doprowadziły do końca My Chemical Romance. Główna przyczyna nie jest ważna, tak jak posłańcy- ale wiadomość, znów jak zawsze, jest ważną rzeczą. Ale żeby nie było wątpliwości- to jest moja ocena, moje powody i moje uczucia. I mogę was zapewnić, że nie było żadnego podziału, kłótni, niepowodzenia, wypadku, łotra czy noża wbitego w plecy, który by to spowodował, powtarzam, to nie była niczyja wina, działo się to po cichu, czy zdawaliśmy sobie z tego sprawę czy nie, na długo przed jakimikolwiek sensacjami, skandalami czy plotkami.

Nie było żadnego blasku chwały w gradzie kul…

Jestem za kulisami w Asbury Park, New Jersey. Jest sobota, 19 maja 2012 i dreptam za wielką, czarną kurtyną, która kieruje na scenę. Czuję, jak bryza z oceanu okrąża mnie i patrzę na moje ramiona, które pokryte są świeżym bandażem z powodu przegranej walki, jaką toczę z wysypką cieplną, która była tajemniczym problemem w ostatnich miesiącach. Zazwyczaj nie jestem zdenerwowany przed koncertem, jednak teraz zdecydowanie odczuwam motyle w brzuchu przez większość czasu. Coś się zmieniło- przenika mnie dziwna trwoga, która jest moim zdaniem szóstym zmysłem, który odczuwa się w ostatnich chwilach życia. Moje źrenice zwężyły się i przestałem mrugać. Moje ciało jest lodowate.

Dostajemy znak, aby wejść na scenę.

Koncert jest… dobry. Nie świetny, nie zły, po prostu dobry. Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę, nie jest ogromna liczba ludzi przed nami, a coś po lewej- brzeg i bezmiar oceanu. O wiele bardziej błękitny niż zapamiętałem jako chłopiec. Niebo jest po prostu wibrujące. Śpiewam, na pół automatycznie, a coś jest nie tak.

Gram. Nigdy nie gram na scenie, nawet jeśli wydaje się, że tak robię, nawet jeśli przesadzam lub wygłaszam monolog. Nagle stałem się bardzo świadomy samego siebie, prawie jakbym obudził się ze snu. Zaczynam ruszać się szybciej, bardziej wściekle, brawurowo- próbując strząsnąć z siebie to uczucie- ale jedyne, co osiągnąłem, to cisza. Wzmacniacze, aplauz, wszystko zdawało się cichnąć.

Wszystkim, co pozostało, był wewnętrzny głos, który słyszałem bardzo wyraźnie. Nie musiał on krzyczeć- szeptał, mówiąc do mnie krótko, przejrzyście i uprzejmie- to, co musiał powiedzieć.

Co powiedział, to pozostanie między mną a nim.

Zignorowałem go, przez co kolejne miesiące były dla mnie pełne cierpienia- byłem pusty, przestałem słuchać muzyki, nie podniosłem ołówka, zacząłem popadać w stare nawyki. Całe ożywienie, które zazwyczaj widziałem, straciło nasycenie. Zagubiony. Zwykłem widzieć we wszystkim sztukę lub magię, szczególnie w rzeczach doczesnych- umiejętność ta popadła w ruinę.

Powoli, po tym jak wyrządziłem sobie wystarczająco dużo krzywd, zacząłem wydostawać się z tej dziury. Czysty. Kiedy mi się to udało, jedyną rzeczą, jaka we mnie pozostała, był ten głos, a po raz drugi w moim życiu już go nie zignorowałem- ponieważ był to mój głos.

Jest wiele ról, jakie każdy z nas odgrywa w tym zakończeniu. Możemy być życzliwi, nieżyczliwi, sympatyczni, dwulicowi, żartobliwi, pochmurni, być ofiarami-

To ostatnie, znowu, jest ważne. Nigdy nie uważałem się za ofiarę, moi towarzysze też nie, ani fani- zwłaszcza nie oni. Dla nas przyjęcie takiej postawy równałoby się z potwierdzeniem wszystkiego, co wypisywały o nas tabloidy. Co ważniejsze, to zupełnie nie trafia w sedno zespołu. A czego się nauczyliśmy?

Z honorem, integralnością, zakończeniem i na naszych własnych warunkach- zamykamy drzwi.

A inne się otwierają-

Tego ranka obudziłem się wcześnie. Szybko umyłem zęby, włożyłem jakieś luźne dżinsy i wskoczyłem do samochodu. Powoli jechałem drogą 405 poprzez poranną mgłę na parking w Palo Vaerde, gdzie miałem się spotkać z miłym dżentelmenem imieniem Norm. Był to starszy zdeklarowany hippis, ale miał w sobie energię szesnastolatka z garażowego zespołu rockowego. Celem spotkania było przekazanie wzmacniacza w moje posiadanie. Niedawno zamówiłem u niego ten wzmacniacz i oboje zgodziliśmy się, że przesyłka mogłaby uszkodzić rurki- był więc on tak miły, żeby spotkać się ze mną w połowie drogi.

Wzmacniacz Fender Princeton z roku 1965, bez pogłosu. Piękne, małe urządzenie.

Pokazał mi wszystkie niuanse, głośnik, wtyczkę bez uziemienia, oryginalną etykietę i kredowy znak mężczyzny czy kobiety, która go zbudowała-

“Ten wzmacniacz mówi” powiedział.

Uśmiechnąłem się.

Wypiliśmy kawę, rozmawiając o przetwornikach ze złotej folii i życiu. Siedzieliśmy w samochodzie i graliśmy sobie wzajemnie muzykę, którą stworzyliśmy. Pożegnaliśmy się, obiecując sobie, że zostaniemy w kontakcie, i wróciłem do domu.

Kiedy zaczynałem My Chemical Romance, rozpoczynałem siedząc w piwnicy moich rodziców, podnosząc instrument, który na długo opuściłem- gitarę. Był to Fender Mexican Stratocaster z lat ‘90, w kolorze błękitu Spokojnego Jeziora, jednak w swej młodości zadecydowałem, że jest zbyt czysta i ładna, więc obiłem ją tak, że spod błękitu, który powinien ją pokrywać, widać było trochę czerwonej farby. Gdy dodałem odrobinę taśmy izolacyjnej, była akceptowalna. Podłączyłem ją do niewielkiego wzmacniacza Crate z wbudowanym zniekształceniem i zacząłem pierwsze chwyty Skylines and Turnstiles.

Wciąż mam tą gitarę, znajduje się koło The Princeton.

Ma głos i chciałbym usłyszeć, co ma do powiedzenia.



Na zakończenie chciałbym podziękować każdemu jednemu fanowi. Nauczyłem się od was, być może więcej niż wam się wydaje, że nauczyliście się ode mnie. Jedyne, czego żałuję, jest to, że jestem beznadziejny z imionami i okropny z pożegnaniami. Ale nigdy nie zapominam twarzy ani uczucia- i to pozostanie mi po każdym z was.

Czuję Miłość.

Czuję miłość do was, naszej obsługi, naszej ekipy i do każdego człowieka, z którym dzieliłem zespół i scenę-

Ray. Mikey. Frank. Matt. Bob. James. Todd. Cortez. Tucker. Pete. Michael. Jarrod.

Jako iż pożegnania mi nie wychodzą, nie chcę, żeby było to pożegnanie. Ale pozostawię was z jedną ostatnią rzeczą-
My Chemical Romance jest zakończone. Ale nie może umrzeć.
Jest żywe we mnie, w chłopakach, i jest żywe w każdym z was.
Zawsze to wiedziałem i wydaje mi się, że wy też.
Ponieważ to nie jest zespół-
to jest idea.



Kocham,
Gerard




~It's just beautiful, and I cry when I read this.~
Good Night everyone! :*

niedziela, 24 marca 2013

Trampki New Age

Witam!
Postanowiłam  napisać co nieco o trampkach z firmy New Age.
Z początku miałam "problem", zastanawiałam się jakie kupić trampki.
Converse czy New Age. Zapewne jest tutaj dużo zwolenników Converse, ale
ja powiem,  że mimo niskiej ceny ta firma robi naprawdę doskonałe trampki.. i solidnie.
Tanie nie znaczy gorsze. :)Ceny tych trampek wahają się od 69-79zł. 
Chcę powiedzieć, że firma New Age robi ładne trampki, a oto kilka zdjęć ich obuwia.


Trampki "za kostkę".
Ja posiadam czarne trampki z tego zestawu.









Trampki "niskie"






Skate, ale mnie osobiście przypominają "vans"






Firma ta stosuje również ciekawe wzory dla trampek za kostkę, a oto kilka z nich:



Posiadają również trampki z płaską podeszwą.










Smutna wiadomość dla fanów My Chemical Romance.. 
Zespół zakończył swoją działalność.. Oto wiadomość od nich:

Friday March 22, 2013 |
Posted by: MCR



Being in this band for the past 12 years has been a true blessing. We've gotten to go places we never knew we would. We've been able to see and experience things we never imagined possible. We've shared the stage with people we admire, people we look up to, and best of all, our friends. And now, like all great things, it has come time for it to end. Thanks for all of your support, and for being part of the adventure.
My Chemical Romance

tłumaczenie:
Założenie tego zespołu 12 lat temu było prawdziwym błogosławieństwem. Byliśmy w miejscach, o których nie myśleliśmy, że będziemy. Mogliśmy zobaczyć i doświadczyć rzeczy, o których nawet nie marzyliśmy. Dzieliliśmy scenę z ludźmi, których podziwiamy, którzy byli naszymi autorytetami i co najważniejsze, z naszymi przyjaciółmi. A teraz, tak jak wszystkie wspaniałe rzeczy, nadszedł czas to zakończyć. Dziękujemy za całe wasze wsparcie i za bycie częścią tej przygody.
 My Chemical Romance


JA SIĘ Z TYM POGODZIĆ NIE MOGĘ!
To jeszcze do mnie nie dotarło.. :C

czwartek, 21 marca 2013

Lazy day, everyday o.e

Cześć.
Co u Was? U mnie codziennie są leniwe dni
jestem chora i nie mogę nic zrobić, serio nic, bo to kaszel, katar.. gorączka.
Włączyłam notebooka tylko po to, żeby dać po sobie znać, że jeszcze żyję. Przez
to przeziębienie zaczęłam dużo oglądać telewizji, a właściwie kanału TLC.
Nie wiem co jeszcze mogę Wam powiedzieć. Zastanawiam się o czym mogłabym
prowadzić tego bloga, bo pisać tak o sobie to z czasem nudzi.
Prosiłabym o propozycje tematów, naprawdę byłabym wdzięczna.
Teraz idę zaparzyć herbatę i pod kołdrę.
Pa! :)

sobota, 16 marca 2013

Przeziebienie...

~Dzień dobry
Dawno nie byłam chora to teraz mam. Źle się czuję i nie mogę nic zrobić, co planowałam 
na ten czas, kiedy to mam 'wolne'. Od poniedziałku do środy mam rekolekcje,
także miałabym 5 dni wolnego (licząc weekend).
Muszę się kurować, bo w czwartek mam sprawdzian z angielskiego,
pytać będzie na chemii, mam pokazać prezentacje na niemiecki... i to wszystko w czwartek!
To tyle 'about me'.

Samobójcy.

Właśnie, ciekawię się jakie wy macie zdanie o samobójcach.
Wg. mnie to ludzie, którzy dużo przeszli, naprawdę baaaardzo dużo przeszli,
ale poddali się. Próbowali walczyć z problemami życiowymi, które każdy z nas
jakieś ma. Nie ma (chyba) człowieka na świecie "czystego" bez problemów.
Niektórzy z nimi [problemami] zacięcie walczą, nie poddają się. Trwają dalej
na tym  świecie. Wracając do samobójców, ja nie powiedziałabym, że oni są odchyłami, marginesami społecznymi.. Nie! Po prostu, tych ludzi problemy za bardzo przerosły, chcieli mieć 'święty spokój'... Ale czy na pewno go zaznają? No, w sumie tak, a co z ich bliskimi? Bliscy ludzie ewentualnego samobójcy będą się obwiniać, że to przez nich, że nie powstrzymali.. Lepiej żyć, chociażby ze względu na bliskich, którzy kochają, mocno kochają...



"Szczerze to ja nie rozumiem samobójców, bo żeby żyć trzeba mieć odwagę, a samobójcy to tchórze, tchórze i narcystyczni egoiści, którzy myślą, że wszystko kręci się wokół nich, jak można odebrać sobie najcenniejszy skarb jaki się ma, jak można zrobić sobie to i zrobić to najbliższym ludziom? Ja tego nie rozumiem i nie chcę tego rozumieć, przecież życie jest po to, żeby dawać jak najwięcej innym ludziom"
~Sala Samobójców, Dominik Santorski


PAMIĘTAJCIE!

Bez względu na wszystko, co jest, czy to dobre, czy nie.. Żyjcie!
Cieszcie się życiem. Bo jest ono jedyne, wyjątkowe...

To tyle co chciałam Wam powiedzieć. Do następnej notki, pa!

środa, 13 marca 2013

Zmeczona tym wszystkim.. :v

Już mnie ten tydzień męczy, mimo, że to środek szkolnego
tygodnia jest. Dosyć tego. Jeszcze czeka mnie jutro 7 lekcji...
W piątek o chwalmy pana kończę o 12:30. :3
Chociaż pewnie będę musiała zostać w piątek dłużej, żeby zaliczyć
pracę klasową z.. Właśnie, z..? Mam do wyboru wos, czy fizyka.. 
Ale chyba fizykę bym wybrała, żeby mieć to z głowy.
A 22 napisałabym z wos'u. xd


Dzisiaj nie wiem co mogę napisać.. Może zacznę pisać notki tematyczne..
A teraz będę lecieć uczyć się. Już mam po szyję tych sprawdzianów itd.. :c
Pa! :*

niedziela, 10 marca 2013

Powrót do przeszłości..

Witam.
Wczoraj miałam typowy.."powrót do dzieciństwa". Przyszli po mnie
Bartek z Gabrysią.. Ja się przyszykowałam, ubrałam:
ciemne rurki
koszulkę Black Icon
czarne trampki New Age
czarny płaszczyk :3
Pociągnęłam usta pomadką ochronną o przyjemnym, słodkim zapachu..
Kredką zrobiłam kreski na dolnych powiekach, podkręciłam rzęsy na maskarze..
Wyruszyłam na dwór..
Z początku chciałyśmy się z Gabi pozbyć Bartka, bo grał nam na nerwy i się z nim
biłam, serio.. Sam się zaczynał, a ja się tylko broniłam robiąc uniki. xdd
Postanowiliśmy przejść się na spacer, a jednak poszliśmy do naszej starej szkoły - do podstawówki, do trójki. Tam na boisku, czy jak to tam..  Były namalowane klasy.. To ja z Gabi grałyśmy sobie w klasy. Dosyć ciekawie było.. Później poszliśmy w stronę orlika, który
też jest położony na terenie szkoły.. Jako, że tam leżała "samotna" piłka. Postanowiliśmy
ją pożyczyć i pograć sobie.. Ja stałam na bramce, a oni strzelali i tak się zamienialiśmy.
Później, jak nam się już to znudziło, a graliśmy z jakieś 30 min.. Gabrysia poszła do obok stojącego placu zabaw, serio, tylko wyjść za ogrodzenie, a tam placyk zabaw.
Po chwili dołączyłam do niej i razem z nią bujałam się na tej huśtawce. Niska była strasznie
cały czas stopami zadzierałam o podłoże. xd
Później razem z nią wgramoliłyśmy się na zjeżdżalnię.. I tam siedziałyśmy, bo to
jako tako osłaniało nas przed wiatrem... a nie powiem, zimno było wtedy.
To Gabi usiadła na schodek, ja na niższy i się przytuliłam do niej, a właściwie do jej
kolan, bo zimno było, a już nie wiedziałyśmy jak utworzyć ciepła.. Następnie Kaczor do nas wbija, tzn Bartek. Ten mnie obejmuje... a ja czułam się 'confused' ._.
Ogólnie jak się tak bawiło i grało to to można uznać za taki mały powrót do dzieciństwa.
:)

Dzisiaj odpoczywam po tejże niedzieli. Obejrzałam sobie epokę lodowcową.. chyba 3 część, później Mrs. Doubtfire i tak przymulam, chyba się zdrzemnę, albo nie wiem co...
Bym zapomniała:
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO PANOWIE! :)
To ja uciekam..
Pa! :)
JEŚLI PISZECIE LINKI DO SWOICH BLOGÓW W KOMENTARZACH, MACIE 100% PEWNOŚCI, ŻE ZAGLĄDAM I CZYTAM.

piątek, 8 marca 2013

Zima znów wraca.. -.-

Nareszcie piątek, piąteczek, piątunio i po próbnych egzaminach. c:
Angielski (czyli dzisiejszy) był jako tako prosty, najgorzej
było wczoraj, bo ta matma i w ogóle..
No, dzisiaj 8 marca i dzień kobiet, jako, że jestem młodą
kobietą dostałam różę od kolegów z klasy i tulipana od mojego taty. 
Ode mnie życzenia dla wszystkich kobiet i młodych kobiet, wszystkiego najlepszego
w dniu waszego (i mojego) święta. :3

Dzisiaj po szkole wybrałam się do Mławy w celu zakupu jakichś ubrań w sklepie
mojej siostry, u której mam wieelkie zniżki. :)
Tylko trochę się podenerwowałam na przystanku autobusowym.
Miał być o 14:10.. Nie ma, jest 20 po 2 i jakiś wycieczkowy przyjeżdża, a ja jakieś
wtf?!
Potem czekam.. Jedzie jakichś, wpycham sie pierwsza i mowie "Do Mławy poproszę."
Kierowca mi odpowiada "To nie ten autobus." Ja już wnerwiona.. Dobra, miałam zamiar pójść 
sobie do domu i napisać z bramki do siostry, że jedna nie przyjadę, bo autobusu nie ma. :v
No i tak jakaś moja cicha intuicja kazała mi poczekać.. Jedzie kolejny, było już 50 po 14.
Pomyślałam "Wejdę ostatnia i się spokojnie zapytam, czy do Mławy jedzie też".
Dobra, wchodzę.. Pytam, dzięki Bogu, że jedzie do Mławy.
Zapłaciłam za bilet, usiadłam i odetchnęłam z ulgą..
U siostry byłam ok. 15:20. Później zakupowy szał. :D
Powrót do domu bez problemowy, tylko strasznie zmarzłam :C
A teraz git. Herbatę piję, a o 22:00 idę po panią Anię do sklepu. ;)
Pa! :*

środa, 6 marca 2013

Wiosna się zbliża wielkimi krokami. c:

Witam.
Już 1 część testów za mną. Cieszę się, że humanistyczne
już za mną. Jeszcze jutro matematyczno-przyrodnicze i pojutrze językowe testy. Niepotrzebnie wstawałam godzinę wcześniej, bo oni zamiast informatyki nosili krzesła na sale gimnastyczną, wrrr..
Heheh, mam cichą nadzieję, że po wczorajszej wpadce
z pomyleniem numeru konta bankowego (już poprawieniem) w piątek dojdą do mnie
te trampki z new age. Mam zamiar w końcu wydrukować kilka zdjęć i poprzyklejać do mojej
szafki w szkole. W sumie to zdjęcia.. to będą zespołów, dwóch, które najbardziej lubię.. Ech, tzn
nie lubię podzielać na to, który lubię bardziej, a który mniej. Trudne to. Ale zdecydowałam, że do mojej
szafki przyczepię zdjęcia My Chemical Romance, Black Veil Brides.. Yhm, miały być dwa, a ja teraz
myślę jeszcze nad Green Day`em i Bring Me the Horizon.. Może jeszcze hm..
Jakiś obrazek, plan lekcji..
i będzie git :)
My Chemical Romance
My Chemical Romance


Black Veil Brides
(od lewej: CC, Jake Pitts, Andy Biersack, Ash Purdy i Jinxx)
17.04.2013, klub Eskulap, Poznań

Andrew Dennis Biersack <3



Tytuł albumu BvB

Gerard Way, po prawej Mikey Way.

Bring Me The Horizon

A se jestę hipsterę.

Green Day <3
18.06.2013 Atlas Area, Łódź.
No właśnie, jak? :o
Miało być 4, maks 5 obrazków, a jest 11+plan lekcji o.e
Dobranoc :3

wtorek, 5 marca 2013

Together we can change the world.

Dzisiejszy dzień zapowiedział się dosyć ciekawie, dostałam
6 z j. niemieckiego i 5 z religii. Jutro mam próbne testy
humanistyczne, troszkę się stresuję, ale przecież to próbne, więc
don't worry.
Niedługo idę spać, bo muszę wstać wcześniej i iść godzinę wcześniej do szkoły,
żeby zaliczyć 'akapity' na informatyce.. To wszystko jeśli chodzi o
 związane ze szkołą.

Dlaczego taki tytuł? Też właśnie. Dzisiaj przeczytałam notkę
blogerki Kiry, która otworzyła mi oczy i przez inny obiektyw patrzę na świat.
Do rzeczy. Wpis Kiry dotyczył ludzi z Izraela, młodych ludzi, którzy już po
szkole średniej muszą zostawiać dom, rodzinę i wyjeżdżać do wojska
 w służbie dla kraju. I, mimo, że tak już jest oni nie narzekają. Nie, wręcz przeciwnie
oni cieszą się z tego co mają, nie marudzą jak większość polskiego społeczeństwa.
Cieszą się z tego co mają, chociaż mają niewiele. A My? My potrafimy narzekać na najdrobniejsze
rzeczy: kolejki w sklepie, brudne ubrania lub ich brak (pomimo pełnej szafy), szkołę, rodziców,
obowiązki (typu posprzątać, pozmywać, wyjść z psem na dwór.) Taka jest prawda, ja mogę podpisać się do tego rodzaju marudzeń, bo sama dotychczas tak marudziłam. Postanowiłam, że to zmienię.
Właśnie ze względu na to, czego dowiedziałam się o młodych Izraelitach z blogu Kiry.
To chyba wszystko na dzień dzisiejszy. Idę spać, dobranoc.
 Niżej podaję link do bloga, dzięki któremu wypłynęła ze mnie taka refleksja.
Dobranoc! :)

poniedziałek, 4 marca 2013

~the kids from yesterday~

     Witam. Jakoś udało mi się przeżyć ten dzień, w miarę napisać na sprawdziany.. Tylko wkurzyłam się dzisiaj rano, bo zamiast biologii (sprawdzian miał byś) to nauczycielka sobie nie przyszła tak o i mieliśmy zastępstwo.. i niemiecki, nawet spoko, bo coś czułam, że nie umiem na ten sprawdzian. Następna lekcja po biologii - angielski, też miał byś sprawdzian i zamiast tego słuchaliśmy piosenki Lenka - Everything at once, bo drukarka "nie działała". :/ To po co ja się uczyłam, ale już nieważne. Jakoś napisałam z tej techniki i z matmy.. Także jest git. Dzisiaj kupuję sobie trampki z niu ejdża i bluzkę blek ikon. :P Ta notka nie będzie jakoś nadzwyczaj ciekawa.. Bo zaraz znów do nauki, jutro sprawdzian z WOS'u i niemieckiego + będzie mnie na religii pytać z głównych prawd wiary.. Czy ci nauczyciele się nie ogarną? Ileż można sprawdzianów robić.




______________________________________________________________
Tutaj zespół, dzięki któremu zaczęłam się wgłębiać w ten gatunek
muzyczny. Zawdzięczam im dużo, bo ich teksty są
pocieszające. Wiele razy podnosiły mnie na duchu i jako tako
nie poddałam się, trwam dalej na tym świecie. 
:)

^ Aktualny image (czasy Dendżer Dejs)
^ Czasy "The Black Parade" :]
Pa! :*






niedziela, 3 marca 2013

Njedzjela. :vv:

Witam Was w tenże piękny dzień. Dzisiaj.. wnioskując po tytule jest nasza kochana niedziela.
Poprzedniczka poniedziałków. Wiadome jest to, że większość uczniów polskich szkół nienawidzi poniedziałków. Wliczam się w to grono, zwłaszcza, że jutro mam 3 sprawdziany, właściwie 4. Z techniki, angielskiego i biologii. Po lekcjach muszę zaliczyć spr. z matematyki... 
KOCHAM, normalnie KOCHAM PONIEDZIAŁKI.



W dodatku jak się dowiedziałam ostatnio o tym, że od środy do piątku egzaminy próbne to.. no umieram! W środę mam część humanistyczną, w czwartek matematyczno-przyrodniczą, a w piątek językową. Nono, to niestety już nie podstawówka, ale w sumie cieszę się, że to gimnazjum.. Podstawówka to były dla mnie zue czasy. ._. Dlatego też pozdrawiam środkowym palcem tych chłopaków z podst. co mi  dokuczali. Dziękuję też, że czytacie mojego bloga.. Postanowiłam pozmieniać trochę wyglądu.. Było tak czarno, buro.. Ale 'kobieta zmienną jest' i pewnie ten wygląd nie zachowa się długo, a jak zachowa to  wielkie propsy dla mnie. :D To chyba na tyle, mam zamiar dodawać posty systematycznie.

To taka notka trochę o czymś i o niczym zarazem. Życzę wam udanej, spokojnej niedzieli, a osobom po imprezie życzę, żeby kac jednak miał serce i nie był taki mocny. :P
Pa! :*